Świetnie zagrane kino historyczne
Kostiumowe kino biograficzne. Historia Williama Wilberforce’a, angielskiego polityka, który na przełomie XVIII i XIX wieku walczył z niewolnictwem. Nie były to wtedy popularne poglądy, bo gospodarka Anglii – podobnie jak innych państw kolonialnych – opierała się na darmowej sile roboczej. Wszelkie próby położenia kresu temu haniebnemu procederowi wydawały się więc z góry skazane na porażkę.
Wilberforce był jednak idealistą i nie bał się ryzykować, bo wierzył, że racja jest po jego stronie.
„Głos wolności“ to opowieść o politycznej karierze Wilberforce’a łączy z historią miłosną. Młody polityk zakochuje się ze wzajemnością w Barbarze Spooner. I jak sugeruje film, to uczucie było dla Wilberforce’a ogromnym wsparciem w walce o zniesienie niewolnictwa. Reżyserowi Michaelowi Aptedowi udało się wyważyć oba wątki.
Znakomicie się one dopełniają, tworząc ciekawy portret nie tylko politycznego idealisty, ale także Anglii początków XIX wieku. W filmie pojawiają się także inne postaci historyczne. Jednak znajomość historii Anglii nie jest konieczna, by rozeznać się w ich wzajemnych powiązaniach.
Polityczna batalia Wilberforce’a została przedstawiona w sposób... prosty, co nie znaczy jednak, że uproszczony! Film ma swój dramatyzm. Udało się też pokazać pasję i osobiste zaangażowanie Wilberforce’a i myślących podobnie jak on innych angielskich polityków. Niektórym krytykom przeszkadzało jednak sportretowanie murzyńskich niewolników jako istoty absolutnie bierne. Apted bronił się, że jego film pokazuje walkę z niewolnictwem z perspektywy Anglików, a nie niewolników.
„Głos wolności“ to kino solidnie zrobione i świetnie zagrane. W obsadzie same znakomitości – Michael Gambon, Rufus Sewell, Ciaran Hinds, Toby Jones i Albert Finney. Tym większe słowa uznania należą się znanemu z „Fantastycznej czwórki“ Ioanowi Gruffuddowi, że nie dał się tej rewelacyjnej obsadzie przyćmić. Mimo mniejszego doświadczenia dotrzymał im kroku, tworząc wiarygodny i budzący sympatię portret Williama Wilberforce’a.