Rafał Olbrychski szczerze o nałogu
Jak przyznaje 52-latek, na początku pił, ponieważ było mu dobrze, jednak z czasem bez picia życie stawało się nie do zniesienia. Więc pił, czując się przez chwilę dobrze do momentu, aż nie pojawił się kac i spadek serotoniny.
"Skutki uboczne, jeszcze większy stres, większy dygot, lęk i większe nieszczęście. Picie jest niesłychanie destrukcyjne. I dla tego, który pije, i dla bliskich". Początkowo wmawiał sobie, że to kontroluje, ale się mylił.
"Patrząc na siebie z dzisiejszej perspektywy, uważam, że sam przed sobą usiłowałem ukryć ten problem. […] Wszystko było jednak podporządkowane nie rodzinie, pracy czy przyjaciołom, tylko temu, żeby mieć czas, miejsce i pieniądze na alkohol. Powiem może coś banalnego, ale ta choroba pozbawiła mnie wielu rzeczy. W zasadzie prawie wszystkiego" - wyznał Rafał Olbrychski w rozmowie z Krystyną Pytlakowską.