Trwa ładowanie...
d16q9e1
10-06-2010 18:10

Szekspir w Toskanii

d16q9e1
d16q9e1

"Listy do Julii" mają w sobie spory potencjał na bezpretensjonalną opowieść o miłości. Przemawiają za tym wszystkie składniki: kwitnąca aktoreczka Amanda Seyfried, malownicza Toskania, nawiązanie do szekspirowskiego "Romea i Julii". A jednak, gotowy film okazuje się raczej miałką, mocno oklepaną sklejką melodramatycznych standardów. Reżyser filmu, Gary Winick, nawet nie udaje, że interesuje go wyjście poza szablon. Oddaje w nasze ręce ładnie opakowany, przyzwoicie zagrany i dość bezpłciowy schemat. "Listy do Julii" to robota jakich wiele.

Punktem wyjścia jest podróż młodej pisarki Sophie (Seyfried) do Włoch. Udaje się tam z narzeczonym (Gael Garcia Bernal), właścicielem nowojorskiej restauracji, który więcej czasu spędza na degustacji win, niż z nią. Nie dziwi więc, że Sophie szybko zakochuje się nie tylko w urokliwej Toskanii, ale i szarmanckim nieznajomym, Charliem (Christopher Egan). Przyczynkiem ich uroczo niewinnego romansu są tytułowe listy, które w domniemanym miejscu zamieszkania szekspirowskiej Julii zostawiają kobiety, symbolicznie prosząc o radę w sprawach sercowych. Sophie ujmuje zwłaszcza jeden z nich, napisany przed wielu laty przez młodą, nieszczęśliwie zakochaną dziewczynę. Bohaterka postanawia odnaleźć starszą już dziś kobietę (Vanessa Redgrave) i jej dawnego kochanka. Charlie jej w tym towarzyszy.

"Listy do Julii" niczym nas nie zaskoczą - to dość klasyczna historia egzotycznej miłości, ubranej w kostium kwitnącej Europy, wzbogaconej pokoleniowymi mądrościami, obfitująca w piękne wyznania i pocieszną dobroduszność. Ona - śliczna, subtelna i wrażliwa. Ciekawa świata, spragniona prawdziwego uczucia. On - szarmancki, dobrze ubrany, zabawny. Oboje jakby nie świadomi banału, w którym zamyka ich patetyczna fabuła. Dobrze im ze sobą, nam ma być dobrze z nimi. Czy będzie? To zależy.

Film Gary'ego Winicka, choć podejmujący także temat miłości dojrzałej, skierowany jest do widza zdecydowanie młodszego, jeszcze niewyrobionego, odrobinę naiwnego, raczej wieszającego w pokoju plakat z Seyfried, niż zachwyconego aktorstwem Redgrave. Dlatego pojawiające się w filmie banały i ograne chwyty mogą mierzić, zniechęcać widza dorosłego. Cóż, trudno dziś trafić na romans, który sprostałby odległym sobie pokoleniom. Może to jakieś dla filmu Winicka usprawiedliwienie.

d16q9e1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d16q9e1