Trwa ładowanie...
d4djeof
02-12-2010 14:01

Szkoła przetrwania

d4djeof
d4djeof

Każdy choć odrobinę wyróżniający się na tle otoczenia nastolatek wie, że szkoła to prawdziwe piekło. Masz długie włosy? Jesteś brudasem. Nosisz okulary? Jesteś frajerem. Mało mówisz? Lepiej w ogóle się nie pokazuj... Liceum, a coraz częściej także gimnazjum i podstawówka to sroga lekcja życia, która daje w kość każdemu indywiduum. Tego przynajmniej uczą nas amerykańskie filmy, w których szkoła to już nie miejsce, a zmitologizowany artefakt. Tytułowy cwaniaczek ma tego świadomość. Na dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego w pierwszej klasie gimnazjum starszy brat instruuje go: "Na nikogo nie patrz, z nikim nie chodź, do nikogo się nie odzywaj. W ten sposób przetrwasz.", ale równie dobrze mógłby nie mówić nic. 11-letni Greg zna zasady gry - jak cię widzą, tak cię piszą.

Problem w tym, że nieudacznicy wolą trzymać się razem. O tym kto się do nich zalicza zadecydować może wszystko - niski wzrost, przypadek, a nawet trener od wuefu. Dlatego, gdy tylko Greg zaczyna balansować na cienkiej linii pomiędzy przystosowaniem, a banicją... ci już wyklęci lgną do niego jak muchy - hindus Chirag, obleśny Fregley, ale przede wszystkim jego wyjątkowo "niefajny" najlepszy przyjaciel, otyły maminsynek Rowley. Jak przetrwać mając taką "paczkę"? Greg jest wprawdzie za pan brat z punktami szkolnego kodeksu (pierwszy z nich - pozbyć się zbędnego balastu), ale nie potrafi/nie chce ich na sobie wyegzekwować. Ratować musi się więc na inne sposoby - sprytem, humorem i dystansem.

Gimnazjum w filmie Thora Freudenthala nie przypomina typowej karuzeli stereotypów, a odwołuje się do wspomnień, które każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu, posiada - małych sukcesów i wielkich upodleń, trudności w przystosowaniu do szkolnych rytuałów, fascynacji starszą koleżanką (ładna, zabawna, czyta Ginsberga). Perypetie Grega dowodzą, że każda szkoła ma własną mitologię, własny zbiór funkcjonalności, za którymi większość pozoranckich produkcji z Hollywood nie nadąża. Ich twórcy nigdy nie poznali trudów gimnazjalnego żywota, ich wiedza w tym zakresie jest teoretyczna.

W filmie Freudenthala nie ma ściemy - przepychanki bohatera ze szkolną rzeczywistością są wiarygodne, bo jest w nich coś ludzkiego, jakaś wewnętrzna prawda i trafność w odczytywaniu młodzieńczych odruchów. Dlaczego zawsze są ci, którzy gnębią i ci, którzy są gnębieni? Bo towarzyski sukces potrzebuje swojego rewersu? Bo jego osiągnięcie nagle stało się wymogiem chwili miast indywidualną aspiracją? A może po prostu od najmłodszych lat szukamy pretekstu, by przejąć władzę, dominować? By kogoś wykląć, wystarczy naprawdę niewiele...

d4djeof

"Dziennik cwaniaczka" to historia zaadaptowana z kart pierwszego tomu bestsellerowej serii ilustrowanych książek Jeffa Kinneya. Co cieszy, film zachowuje poziom swego pierwowzoru - jest bezwstydnie ironiczny, błyskotliwy i skierowany bezpośrednio do widza małoletniego (co nie znaczy, że dorośli umrą z nudów). Owszem, twórcy idą tu na kilka niepotrzebnych kompromisów, ale ducha obrazkowych historii Kinneya nie tracą. To wciąż opowieść o potrzebie autonomii w gąszczu społecznych przykazów, ale też o tym, że lojalność względem przyjaciół jest wartością nadrzędną. Tych prawdziwych ma się wszak niewielu.

d4djeof
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4djeof