Tadeusz Łomnicki: Genialny potwór. Zmarł na oczach kolegów i przyjaciół
18.07.2014 | aktual.: 22.03.2017 17:06
Tadeusz Łomnicki – jeden z najsłynniejszych i najbardziej cenionych aktorów powojennego pokolenia – umarł w sposób, o jakim marzy niejeden artysta. 22 lutego 1992 roku Łomnicki zmarł na scenie podczas próby spektaklu. Gdyby żył, 18 lipca skończyłby 87 lat.
"Tadeusz grał jedną ze swoich najważniejszych scen w tym przedstawieniu: rozmowę obłąkanego Leara z oślepionym Gloucesterem. Pod koniec tej sceny Lear ucieka swoim prześladowcom. Tadeusz wybiegł za kulisy, i jak potem się okazało, usiadł w fotelu, który był przygotowany do następnej sceny z jego udziałem. Tam, czekał na swoje wejście nieżyjący już aktor Marek Obertyn i to on zobaczył, jak nagle Tadeusz spada z krzesła i opada na podłogę. Ja i kilku współpracowników, którzy oglądali próbę z widowni, usłyszeliśmy dziwny odgłos i krzyk, prawdopodobnie Marka. Pobiegliśmy za kulisy i zobaczyliśmy leżącego Tadeusza" – wspomina Eugeniusz Korin.
Tadeusz Łomnicki – jeden z najsłynniejszych i najbardziej cenionych aktorów powojennego pokolenia – umarł w sposób, o jakim marzy niejeden artysta. 22 lutego 1992 roku Łomnicki zmarł na scenie podczas próby spektaklu. Gdyby żył, 18 lipca skończyłby 87 lat.
Odszedł ze słowami króla Leara na ustach: "Więc jakieś życie świta przede mną! Dalej! Łapmy je, pędźmy za nim! Biegiem, biegiem!".
Ulubieniec Wajdy i Nicholsona
W skład dorobku artystycznego Tadeusza Łomnickiego wchodzą 82 role sceniczne, 51 ról filmowych, 26 występów w spektaklach Teatru Telewizji i 12 reżyserii teatralnych.
Przyjaciele nazywali Łomnickiego tytanem pracy i genialnym potworem, który miał nieograniczone możliwości wchodzenia w skórę dowolnych postaci.
Bywał zarówno znakomitym chłopem z przedmieścia i robotnikiem, co inteligentem lub rycerzem. Do historii teatru przeszły jego role w "Ifigenii w Taurydzie" Goethego, w "Karierze Artura Ui" Brechta, w "Trzech siostrach" Czechowa oraz w "Play Strinberg" Durrenmatta.
Ostatni ze spektakli, w którym Łomnicki zdążył zagrać główną rolę, inscenizował Andrzej Wajda. Reżyser jeszcze w 2000 roku na łamach Gazety Wyborczej wspominał, że gdy zaczynał pracę nad "Pokoleniem", nie miał pojęcia o pracy z aktorem. Łomnicki zaraz na początku kariery dał mu szansę uzupełnienia jego wykształcenia.
"Przychodząc na plan [Łomnicki] przeprowadził najpierw analizę postaci i wyznaczył poszczególne etapy rozwoju. Miał dar przewidywania zakończenia, będącego dramaturgiczną konsekwencją całości."
Podobno nawet sam Jack Nicholson specjalnie dla niego przyjeżdżał do Polski, "by obserwować jego grę, by się uczyć" (więcej tutaj)
.
Tadzio Muzykant
Tadeusz "Łom" Łomnicki urodził się 18 lipca 1927 roku w Podhajcach nieopodal Lwowa w rodzinie urzędnika pocztowego i nauczycielki.
Ze względu na pracę ojca rodzina często zmieniała miejsce zamieszkania. Młody Tadzio skończył więc Liceum Handlowe w Dębicy.
Kiedy jego ojciec został aresztowany, Tadeusz uciekł do Krakowa, gdzie łączył pracę zarobkową na kolei z nauką gry na skrzypcach.
Wiele lat później jego ostatnia żona, Maria Bojarska mówiła, że "muzyka pozwoliła mu zrozumieć wartość pracy: systematyczne ćwiczenia zawsze dawały efekty".
Choć podobno Łomnicki chciał początkowo zostać pisarzem, w 1946 roku ukończył kurs aktorstwa przy Starym Teatrze w Krakowie. Osiem lat później mógł się też pochwalić dyplomem reżysera Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie – uczelni, która kilkanaście lat później mianowała go swoim rektorem.
Łomnicki pełnił powierzoną mu funkcję przez jedenaście lat (między 1970 a 1981 rokiem).
Pierwsza miłość
Pierwszą – i do końca życia największą – miłością Tadeusza Łomnickiego był teatr. Największy polski aktor rozpoczął karierę na deskach Teatru Miejskiego w Katowicach.
Rok później (w 1947) występował w Krakowie w Teatrach: Słowackiego i Starym, gdzie zadebiutował także jako dramaturg.
Od 1949 Łomnicki dołączył do legendarnego zespołu aktorskiego Erwina Axera w stołecznym Teatrze Współczesnym. Na Małej Scenie owego teatru w 1965 roku zadebiutował też jako reżyser.
Ze względu na swoje powiązania polityczne w 1976 umożliwiono mu założenie i objęcie dyrekcji własnego teatru. W ten sposób powstał Teatr na Woli, którym Łomnicki zarządzał do wybuchu stanu wojennego w 1981 roku.
Repertuar teatru współtworzyli Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz i wielki przyjaciel Łomnickiego – Roman Polański.
Do historii polskiego teatru przeszło wystawiane tam "Życia Galileusza"Bertolta Brechta, "Do piachu" Tadeusza Różewicza, "Amadeusz" Petera Shaffera oraz "Gdy rozum śpi" w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Do dziś Teatr na Woli nosi imię Tadeusza Łomnickiego.
Chłopak z Szarych Szeregów
Chociaż to powiązania z Komitetem Centralnym umożliwiły Łomnickiemu założenie własnego teatru, to właśnie one przyczyniły się też do jego prywatnych kłopotów.
* Marian Brandys* w swoich dziennikach twierdzi wręcz, że: "urzędnicza kariera Łomnickiego w zasadzie zniszczyła jego wielki dorobek artystyczny".
Aktor był członkiem PZPR przez trzydzieści lat – od 1951 do 1981 roku. Wystąpił z partii nie zgadzając się dłużej z propagowaną przez nią polityką. Nie zmieniło to faktu, że środowisko artystyczne często* zarzucało mu oportunizm i uległość wobec władz*. Wielu przyjaciół właśnie z tego powodu odwróciło się do niego plecami.
Polityczne inklinacje Łomnickiego nie pojawiły się jednak znikąd. Aktor od najmłodszych lat starał się ukazać swoje głębokie zaangażowanie w sprawy Polski.
W czasie II wojny światowej należał do Szarych Szeregów, później był żołnierzem Armii Krajowej, w 1944 roku wstąpił zaś do Milicji Obywatelskiej. Od polityki ważniejsze były dla niego tylko ambicje artystyczne.
Z nienawiści do kina
W "Encyklopedii kina" czytamy, że kariera Łomnickiego "nie przyniosła kreacji dorównującej największym dokonaniom teatralnym".
Czy dlatego, że wielki aktor teatralny odnosił się do kinematografii z przykrym lekceważeniem?
"Tadeusz nie cierpiał siebie uwiecznionego na taśmie filmowej. (...) Dość często mówił, że aktor w filmie to 'rzut bryły na płaszczyznę', płaszczyzną jest dwuwymiarowy ekran, bryła powinna być skończenie doskonała i doskonale skończona, proporcjonalna. Ubolewał nad tym, że kamera ma 'tylko jedno oko'. I ze szczególnym upodobaniem cytował zdanie Kazimierza Wierzyńskiego, że film to 'najciemniejsze zbiegowisko głupoty'. Nie przepadał za filmem. Wciąż w nim grał, ale za nim nie przepadał" – twierdzi Bojarska.
Chociaż Łomnicki za kinem nie przepadał, dziś można go podziwiać wyłącznie na celuloidowej taśmie. Aktor zadebiutował na dużym ekranie już w 1946 roku w filmie "Dwie godziny", ale przez wiele kolejnych lat pojawiał się głównie w socrealistycznych produkcyjniakach.
Bohater o złamanym życiorysie
Przełomowe w filmowej karierze Łomnickiego okazały się role Stacha w debiucie Andrzeja Wajdy "Pokolenie" (1954) oraz porucznika Zawistowskiego w "Eroice" (1974) Andrzeja Munka.
Legenda o brawurowej ucieczce porucznika z obozu jenieckiego obrosła mitem. Podobnie jak i inne postaci o złamanych życiorysach kreowane przez Łomnickiego.
Świetne role przyniosła także późniejsza współpraca aktora z Jerzym Skolimowskim("Bariera", "Ręce do góry")
, kolejne spotkania z Andrzejem Wajdą na planach filmów "Niewinni czarodzieje" (1960) i "Człowiek z marmuru" (1976) oraz dwukrotna praca z Jerzym Hoffmanem.
Tytułowa rola w "Panu Wołodyjowskim" w 1969 roku przyniosła Łomnickiemu niegasnące uwielbienie widzów.
Tym razem trudno nie zgodzić się z "Encyklopedią kina", która podaje, że "[filmowe] postaci Łomnicki tworzył oszczędnymi środkami, rezygnując ze swej teatralnej ekspresjina rzecz precyzyjnie dobranej dla potrzeb filmu, stonowanej, ale i wyrazistej kreacji".
Serce nie sługa
Do blisko 2-letniej przerwy w życiu zawodowym Tadeusza Łomnickiego przyczyniła się jego choroba i operacja serca. Zabieg odbył się w Londynie.
Jego organizację i koszty wziął na siebie wieloletni,* wierny przyjaciel Łomnickiego – Roman Polański*. Podobno w szpitalu nie odwiedzał go nikt, prócz Romana i Andrzeja Łapickiego.
Łomnicki wrócił do pracy w 1984 roku, ale od 1988 nie był już na etacie w żadnym z teatrów. Gościnnie występował w Teatrze Dramatycznym, Powszechnym i Współczesnym. Wrócił wówczas do swojej niespełnionej pasji z dzieciństwa i zaczął pisać wiersze, nowele, eseje oraz wspomnienia.
Ostatnie miesiące życia poświęcił jednak w całości na pracę nad kreacją szekspirowskiego Króla Leara. Zmarł na scenie Teatru Nowego w Poznaniu.
Najważniejszy polski aktor XX wieku
"Aktor nigdy nie wykroczy poza siebie. Tadeusz Łomnicki, który przylepiał sobie różne nosy, zakładał peruki, wrzeszczał, pluł i wyciągał flaki na wierzch, pozostawał cały czas sobą, Łomnickim. Aktor jest instrumentem dla siebie, gra sobą. Steinway pozostaje zawsze fortepianem, może wydawać najwyżej trochę inny dźwięk, w zależności od tego, kto i jaką melodię na nim wygrywa" – wspominał Andrzej Łapicki.
W 1998 roku w ankiecie tygodnika Polityka Tadeusz Łomnicki został uznany za najważniejszego aktora XX wieku.
"Fenomenem perfekcyjnego, warsztatowo aktorstwa Łomnickiego było podporządkowanie się aktora dogłębnie zanalizowanej psychice (a nawet domniemanej i wykreowanej fizyczności) postaci z jednoczesnym zachowaniem elementów własnej, silnej osobowości i temperamentu. To połączenie pozwalało Łomnickiemu również w kinie kreować bohaterów wielowymiarowych i zapadających w pamięć" – komentowała Bojarska.
* Łomnicki był pracoholikiem, piekielnie utalentowanym i szalenie zawziętym*– ćwiczył w pocie czoła i do bólu, podobno czasem aż do krwi.
(ab/gk)