Jeszcze przed 11 września 2001 filmowcy straszyli nas w kinie bliskowschodnimi fanatykami religijnymi. Z perspektywy czasu okazuje się, że islamscy terroryści zawsze byli dla nas zagrożeniem, a dla kina zaś idealnym „czarnym charakterem”. Jednak po zamachu na World Trade Center zmieniło się do nich nastawienie amerykańskich filmowców. Terroryści przestali być drugim tłem pośród złoczyńców, gdzieś między neonazistami a narkotykowymi kartelami. Teraz są numerem jeden i jeszcze jakiś czas na tym niechlubnym piedestale posiedzą.