Tom Hanks o Robercie Langdonie bez tajemnic
Specjalnie dla miłośników książki "Anioły i Demony" i gości blogu aniołyidemony.bloog.pl oraz z okazji zbliżającej się premiery filmu Rona Howarda o tym samym tytule (15 maja 2009) prezentujemy ekskluzywny wywiad z Tomem Hanksem. Dziennikarka serwisu filmowego Wirtualnej Polski, Marta Malik, poleciała specjalnie na tę okazję do Genewy. Zobaczcie, co na temat Roberta Langdona ma do powiedzenia sam Tom Hanks.
17.02.2009 11:35
Dlaczego po raz kolejny zgodziłeś się wcielić w postać Roberta Langdona?
Tom Hanks: Miałem tak po prostu się poddać i oddać tę rolę innemu aktorowi? O nie, to z pewnością nie byłoby mądre zachowanie (śmiech).
Co fascynującego jest w postaci profesora Harvardu?
Tom Hanks: To bardzo ekscytujące móc grać kogoś, kto jest ekspertem w tak mrocznej dziedzinie. Co mnie fascynuje w Robercie Langdonie, to jego ponadprzeciętna inteligencja i spryt. Zawsze bierze pod uwagę wiele różnych możliwości, potrafi błyskawicznie łączyć wiele wątków i budować słuszne konkluzje. Ponadto jest niezwykle sympatycznym i ludzkim facetem.
Czy fakt tak długiego przebywania w skórze Roberta Langdona sprawił, że zacząłeś w życiu prywatnym dopatrywać się ponad naturalnych znaków?
Tom Hanks: Kiedy kręciliśmy zdjęcia w Rzymie, znajdowaliśmy się koło tych wszystkich pięknych starożytnych miejsc i w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie chciałem po prostu wiedzieć, kiedy zostały zbudowane.
Chciałem dowiedzieć się jak ta, a nie inna budowla znalazła się w danym miejscu, jaka była jej idea, pochodzenie, co się wtedy działo w Rzymie. Kto za to zapłacił? W tym sensie na pewno czerpię ze sposobu postrzegania świata Langdona. Jednak w istnienie znaków i teorii spisku nigdy nie uwierzę, to nie w moim stylu.
Mimo że Ron Howard poinformował, że film „Anioły i Demony” w odróżnieniu od książki to nie prequel „Kodu Leonarda Da Vinci”, można przypuszczać, że Robert Langdon jest parę lat młodszy. Czy ten fakt sprawił, że bohater pokazuje się widzom w kąpielówkach?
Tom Hanks: Na planie jestem w stanie zrobić wiele głupiutkich rzeczy (śmiech). Muszę się przyznać, że parę tygodni pływałem i trenowałem, by przygotować się do jednego kilkusekundowego ujęcia w slipkach. A teraz się wstydzę, że się do tego przyznałem (śmiech).
To już Twoja czwarta produkcja z Ronem Howardem. Jak oceniasz Waszą współpracę?
Tom Hanks: Nic nie może opisać Rona Howarda. Jest mistrzem w tym, co robi. Jest mistrzem nie tylko jeśli chodzi o wrażliwość, ale też o tak prozaiczne sprawy jak organizacja pracy na planie. Podczas kręcenia zdjęć w Rzymie wyszukiwał malutkie kameralne uliczki w czasie, gdy inne części miasta były zatłoczone i przepełnione turystami. Ponadto słynie z doskonałej umiejętności koncentrowania się – nawet w trakcie kręcenia scen pod Panteonem był tak bardzo skupiony na swojej pracy i zrobieniu dobrego ujęcia, że zupełnie zapominał o otaczających go tłumach. Ron potrafi w genialny sposób przedstawić najbardziej skomplikowane sceny i emocje w taki sposób, że dla widza wyglądają prosto, jednak kiedy im się przyjrzeć dokładniej, okazuje się, że są perfekcyjnie dopracowane. Ponadto Ron ma wielki talent prowadzenia aktorów, przygotowywania ich do roli i sprawiania, że wyrażają pożądane przez niego emocje – prawdopodobnie ułatwia mu to fakt, iż przez wiele lat sam stał przed kamerą jako aktor.
Jak to możliwe, że Robert Langdon opiera się wdziękom swoich towarzyszek?
Tom Hanks: To prawda, że ani w kodzie „Leonarda Da Vinci” ani w „Aniołach i Demonach” nie dochodzi do romansu, mimo że Langdon w obu przypadkach współpracuje z bardzo atrakcyjnymi i niebezpiecznie inteligentnymi kobietami. Chociaż kto wie, może gdzieś pomiędzy kolejnymi stronami książki Robert i Vittoria wychodzili razem na spacer bądź siedzieli przytuleni do siebie w blasku księżyca. Generalnie myślę, że jeśli między Vittorią i Robertem doszło do romansu, to jest on schowany głęboko w ich świadomości.
Czy po wielu godzinach spędzonych razem z Ayelet Zurer wiesz o niej coś, czego nie wiedzą inni?
Tom Hanks: Nie powinienem o tym mówić, ale Ayelet jest uzależniona od Skype’a. Nie było dnia zdjęciowego, kiedy nie biegłaby do swojego komputera porozmawiać ze znajomymi. Robi to tak często, że naprawdę zacząłem się zastanawiać, czy nie jest to niebezpieczna przypadłość (śmiech).
Co sądzisz o współpracy z wybitnym szwedzkim aktorem Stellanem Skarsgardem?
Tom Hanks: Stellan był prawdziwym demonem na planie. Moim zdaniem tytuł filmu powinien brzmieć „Anioły i Stellan” (śmiech). Uważam, że był najbardziej barwną i pozytywną postacią w całej produkcji i ciągle zaskakiwał nas jakimiś kawałami. Pewnego dnia przyszedłem na plan z samego rana i zastałem Stellana tańczącego do piosenki „Dancing queen” Abby (Stellan Skarsgard zagrał jedną z głównych ról w musicalu „Mamma mia”, którego producentem był Tom Hanks – przypis red.). Innego razu kręciłem scenę, kiedy Robert Langdon patrzy na leżącego u jego stóp Richtera (Stellan Skarsgard) i kamera skierowana była tylko na twarz Langdona. Gdy Ron krzyknął akcja, Stellan podszedł i położył się pod kamerą mówiąc, że czuje się pominięty, bo przecież gra w tej scenie.
W prasie pojawiają się informacje, że Dan Brown właśnie skończył trzecią część przygód Roberta Langdona, zatytułowaną „ The Salomon key”. Czy wystąpiłbyś w trzeciej części filmu?
Tom Hanks: Nie słyszałem jeszcze żadnych konkretów na temat nowej książki Dana Browna, nie wiem o czym będzie opowiadać i czy będzie tak samo dobra jak poprzednie części z Robertem Langdonem w roli głównej. Jeśli tylko uznam, że „The Salomon key” (nie ma jeszcze polskiego tytułu – przypis red) ma podobny poziom, zgodzę się bez wahania.