TOP 10: Najbardziej skandalizujące filmy w historii kina
Kino od zarania swoich dziejów potrafiło nas dzielić, przerażać, zniesmaczać, rozjuszać i szokować. Od pierwszych seansów pod kinoteatrami ustawiały się grupki protestujących - obrońców wartości religijnych i moralnych oraz tradycji.
Nie tylko ''Dzieciaki''
Filmowcy po kontrowersję sięgali od zawsze, ale nie po to, aby trafić na pierwsze miejsce notowania listy box office i z zadowoleniem spoglądać na stan konta. Często (bywało, że słusznie) szczerze wierzyli, że przełamując tabu, dokonując przekroczenia dopuszczalnej granicy, mówią coś ważnego, rozwijają sztukę, wpływają na nasze myślenie, wyrywają nas z wygodnej i przytulnej bańki ułudy.
Co ciekawe, wiele z najbardziej skandalizujących obrazów w historii X muzy uważanych jest dziś za dzieła wybitne.
Z okazji 20. rocznicy premiery słynnych "Dzieciaków" Larry'ego Clarka, filmu-legendy, na który w polskich wypożyczalniach wideo prowadzono zapisy, przypominamy najbardziej obrazoburcze dzieła w historii kina. Wybór był naprawdę trudny.
''Pies andaluzyjski'' (1929), czyli brzytwą w oko
Luisa Buñuela, słynny hiszpański mistrz przez całe dekady spędzał widzom sen z powiek, wymierzając ostrze swojej krytyki przeciwko obłudzie, zakłamaniu i fałszywym normom społecznym.
Nawet dziś jego obrazy budzą duży niepokój. Gdy wchodziły do kin, głosom oburzenia nie było końca.
Prowokować zaczął już jako 20-latek.* My z jego bogatej twórczości chcemy przypomnieć jedno dzieło - "Psa andaluzyjskiego", którego zrealizował we współpracy z Salvadorem Dalim.*
W niespełna 20-minutowym obrazie zbudowanym z serii scenek, Buñuel pokazał m.in. dłoń, z której wychodzi rój mrówek, gnijącą padlinę w fortepianie, do którego przywiązani są księża, a także - to jedno z najsłynniejszych ujęć filmowych wszech czasów - brzytwę zbliżającą się do oka dziewczyny.
Co ciekawe, artysta głosy oburzenia lekceważył tak samo, jak zachwyty. Twórców pozytywnych recenzji nazywał… "kupą durniów".
- Za piękne i poetyckie uważają to, co jest zrozpaczonym i namiętnym wezwaniem do mordu - mówił filmowiec.
''Dziwolągi'' (1932) i galeria osobliwości
Tod Browning (Charles Albert Browning), aktor, reżyser i scenarzysta, należał do grona hollywoodzkich ulubieńców lat 20. minionego wieku.
Korzystając ze swojej pozycji, w 1932 roku twórca postanowił opowiedzieć o temacie, który zawsze był bliski jego sercu - o artystach objazdowych teatrów osobliwości (legenda głosi, że jako nastolatek dla jednej z tancerek cyrkowych uciekł z domu).
Zamiast jednak szukać aktorów wśród gwiazd, do swojego dzieła zatytułowanego "Dziwolągi", filmowiec zaangażował prawdziwych cyrkowców - także ludzi z cielesnymi deformacjami.
Marzył o obrazie propagującym tolerancję. Nikogo nie wyśmiewał, przeciwnie - podziwiał, pokazywał na ekranie normalność swoich bohaterów.
Współcześni Browningowi krytycy byli jednak w tak wielkim szoku, że nazwali obraz jednym z najbardziej chorych dzieł w historii kina. Słowo "zwyrodnienie" aż nazbyt często pojawiało się na ich ustach. Ponoć w czasie pokazu testowego jedna z kobiet pod wpływem emocji poroniła.
"Dziwolągi" na nowo odkryte zostały dopiero w latach 60., gdy Ameryka przeżywała kontrkulturową rewolucję.
''Ekstaza'' (1933) wyklęta przez papieża
Skandalu nie brakowało również w przedwojennej Europie. Jednym z najbardziej emocjonujących obrazów tamtych lat jest "Ekstaza" Gustava Machatýego.
Obraz wychwalający macierzyństwo i pracę jako źródło prawdziwego szczęścia został skrytykowany przez samego papieża. Pius XI był tak zdegustowany, że zakazał prezentacji dzieła na festiwalu w Wenecji. Organizatorzy nie przejęli się papieską wolą i przyznali artyście trofeum dla najlepszego reżysera.
Skąd wzięło się oburzenie Watykanu i Ligii Obrońców Moralności? Otóż z jednej strony Machatý opowiedział o trójkącie miłosnym (żona nie może zajść w ciążę, więc szuka kochanka, który jej to umożliwi), z drugiej - postawił na realizm i zaprezentował widzom nagość.
Czarno-białe rumieńce aktorki Hedy Lamarr wystarczyły, aby film stał się legendą.
''Mechaniczna pomarańcza'' (1971) na sali rozpraw
Bardzo gorącą dyskusję wśród widzów i krytyków wywołała "Mechaniczna pomarańcza" Stanleya Kubricka na podstawie powieści Anthony'ego Burgessa.
Twórca nie oszczędził odbiorcom nawet chwili przemocy. Oskarżał czy po prostu dobrze się bawił? Zdania były podzielone, a reakcje ekstremalne. Prasa i politycy grzmieli, że film inspiruje gwałty i mordy. Tytuł padał na rozprawach sądowych z ust prokuratorów. Rodzina Kubricków otrzymywała listy z pogróżkami.
Twórca w końcu poprosił dystrybutora o wycofanie obrazu z ekranów, choć jednocześnie mocno odciął się od oskarżeń, jakoby jego dzieło rodziło przemoc wśród widzów. Aż do śmierci artysty mało kto w Wielkiej Brytanii miał szansę zobaczyć "Mechaniczną pomarańczę" na wielkim ekranie.
Podobny los spotkał film w USA, gdzie oznaczono go surową kategorią "X", zarezerwowaną dla najbardziej "śmiałych" produkcji i widzów powyżej osiemnastego, a nawet dwudziestego pierwszego roku życia.
Aż do 1982 roku obraz znajdował się na liście filmów zakazanych przez amerykańskich biskupów katolickich.
''Ostatnie tango w Paryżu'' (1972), czyli jak kochał (się) Marlon Brando
Na świecie nie opadły jeszcze emocje związane z "Mechaniczną pomarańczą", gdy na ekrany weszło dzieło Bernardo Bertolucciego. Tym razem poszło o seks.
Połowa publiczności obecnej 14 października 1972 rokuna premierowym pokazie na festiwalu w Nowym Jorku wyszła z kina zachwycona. Brawa przeplatały się z pochwałami konceptu artystycznego i odwagi Marlona Brando oraz Marii Schneider.
Druga połowa jednakowoż opuszczała salę w nerwach i ze słowem "pornografia" na ustach. Z tej części widzów już nikt nigdy nie był w stanie ze spokojem wypowiedzieć zdania "Przynieś masło", które w filmie związane było z lubrykantem.
Pomimo fali protestów obraz wszedł do amerykańskich kin, aby wzbudzić jeszcze większe kontrowersje. Temat trafił na okładki "Newsweeka" i "Time'a". W innych pismach huczało od opowieści o kinomanach, którzy wychodzili z seansów w połowie lub wymiotowali. Zdarzył się też fałszywy alarm bombowy.
W wielu innych krajach zabroniono dystrybucji "Ostatniego tanga w Paryżu". We Włoszech, w których urodził się reżyser, nie tylko oficjalnie zniszczono wszystkie kopie, ale i skazano artystę na cztery miesiące więzienia w zawieszeniu oraz na pięć lat pozbawiono go praw obywatelskich. Konflikt pomiędzy Schneider i Bertoluccim dolał oliwy do ognia.
Z drugiej strony we Francji przez pierwszy miesiąc wyświetlania kinomani potrafili stać w dwugodzinnych kolejkach, aby zdobyć bilet na projekcję (odbywały się w siedmiu kinach).
''Głębokie gardło'' (1972), czyli moda na pornografię
Na kolejną filmową "aferę" i zaskoczenie nie trzeba było długo czekać. Tym razem już nikt nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z pornografią, ale - o dziwo - wszyscy byli zachwyceni.
Gerard Damiano był wręcz zdumiony, że jego opowiastka o przygodach erotycznych kobiety, która dowiaduje się od lekarza, że ma w gardle łechtaczkę, "zachwyciła" tłum. "Głębokie gardło" - jako pierwszy film dla dorosłych - trafiło do amerykańskich kin.
Produkcja była reklamowana na łamach dziennika "New York Times". W końcu wstydzić się mogli tylko ci, którzy na seans nie poszli. Produkcję zrecenzował nawet jeden z najbardziej znanych amerykańskich krytyków - Roger Ebert.
Gdy "Głębokim Gardłem" został nazwany informator w aferze Watergate, produkcja ostatecznie wpisała się do historii kina i popkultury. Dopiero później na jaw wyszły machlojki związane z finansowaniem produkcji i tragiczne losy głównej aktorki - Lindy Lovelace (więcej tutaj).
W Wielkiej Brytanii produkcja była przez 10 lat całkowicie zakazana. W 2000 roku dopuszczono ją do rozpowszechniania w... sex-shopach.
''Salò, czyli 120 dni Sodomy'' (1975) szokuje do dziś
Nie możemy w zestawieniu najbardziej kontrowersyjnych filmów w historii kina nie wspomnieć o dramacie "Salò, czyli 120 dni Sodomy" Piera Paolo Pasoliniego - twórcy, który za swoje pomysły często stawał przed obliczem sądu.
"Salò", luźna ekranizacja równie kontrowersyjnej powieści Markiza de Sade, było w zamierzeniu reżysera krytyką faszyzmu i totalitaryzmu. Autor od początku wiedział, że wywoła burzę. Producentów nie wpuszczał na plan. Nikomu podobno nie pokazał pełnej wersji scenariusza. Wprowadzeniu filmu do włoskich kin towarzyszyła batalia z cenzurą i sądem. Również inne europejskie kraje zareagowały niezwykle surowo - niektóre bezwzględnie zakazały jego prezentacji, inne zgodziły się tylko na pokazy ocenzurowane (m.in. w Niemczech) lub tylko dla widzów bezpośrednio związanych z branżą filmową (Wielka Brytania).
Drastyczne obrazy, którymi Pasolini zilustrował swoje tezy, bezlitośnie brutalne sceny sadyzmu, perwersji i seksualnych dewiacji do dziś szokują, a siła ich oddziaływania nie maleje.
Dalszą historię do filmu dopisało samo życie - **). Okoliczności jego śmierci do dziś jednocześnie szokują i budzą wątpliwości.
''Ostatnie kuszenie Chrystusa'' (1988) lub podważanie dogmatów
Zupełnie innej natury kontrowersje towarzyszyły premierze "Ostatniego kuszenia Chrystusa" Martina Scorsese na podstawie bulwersującej część katolików książki pióra Nikosa Kazantzakisa.
W Stanach Zjednoczonych obraz trafił na listę "najbardziej antykatolickich filmów wszech czasów". Wierni poddali druzgocącej krytyce portret Jezusa - dalece odbiegający od tego, do czego przyzwyczaiło widzów kino religijne, mający charakter spekulatywny i bardzo realistyczny.
Kazantzakis i Scorsese przedstawiają bowiem Chrystusa jako człowieka, który zmaga się z różnymi pokusami, pożądaniem, wątpliwościami i strachem.
Pokazom towarzyszyły protesty - w jednym z paryskich kin rzucano nawet w widzów koktajlami Mołotowa. Niektóre z amerykańskich sieci kinowych - pod naciskiem grup katolickich - całkowicie zrezygnowały z wyświetlania filmu, który ostatecznie zdobył m.in. nominację do Oscara za reżyserię.
''JFK'' (1991), czyli skandal polityczno-historyczny
Współcześnie o skandal z prawdziwego zdarzenia coraz trudniej, chociaż nie zniknął on całkiem z filmowego radaru.
Na początku lat 90. w aurze kontrowersji do kin wchodził "JFK" (1991) Olivera Stone'a.
Opowieść o zabójstwie 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych podzieliła amerykańskie społeczeństwo i do dziś ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Debata toczy się o to, czy dyskredytując orzeczenie komisji Warrena oraz sugerując spisek, Stone miał rację czy też przedstawił widzom "stek bzdur" i polityczno-sensacyjną fantazję.
Sam reżyser ciągle broni swoich teorii, podsuwa kinomanom kolejne książkowe i publicystyczne prace, które je potwierdzają. Z kolei "hejterzy" "JFK" wytykają filmowcowi wpadki i faktograficzne przekłamania.
''Dzieciaki'' (1995) i destruktywna nuda
Gdy zmierzono się z seksem, polityką, przemocą i religią, filmowcom marzącym o przełamaniu tabu pozostało niewiele tematów do wyboru. Larry Clark postawił więc na dzieci.
Chyba nie wszyscy chcieli zobaczyć to, co dostrzegł filmowiec: wulgarne nastolatki zażywające narkotyki na potęgę, pijące alkohol, uprawiające seks, gwałcące się, nie stroniące od przemocy. Po premierze "Dzieciaków" Clark został przez część widzów posądzony o szerzenie dziecięcej pornografii. Oskarżeniami tymi zupełnie się nie przejął i w swoich kolejnych produkcjach - "Zabić drania" (2001) i "Ken Park" (2002, obraz nie znalazł dystrybutora w USA) dalej zgłębiał temat, co jednak zamiast glorii chwały wybitnych skandalistów przyniosło mu filmowe zapomnienie.
Historia kina zna oczywiście o wiele więcej skandalizujących, obrazoburczych obrazów. Festiwal w Cannes bez premiery, z której przynajmniej część publiczności nie wychodzi to nie festiwal w Cannes (więcej tutaj)
.
Na naszym rodzimym poletku również możemy się pochwalić kilkoma kontrowersjami - wystarczy wspomnieć "Szamankę" (1995), "Pannę Nikt" (1996), "Psy" (1992) czy niedawne "Płynące wieżowce" oraz "W imię…". (jd/kz)