"Top Gun: Maverick" - recenzja Blu-ray od Galapagos
Zarabiając bez mała 1,5 mld dol. "Top Gun: Maverick" odczarował box office, pokazując, że w kinie jest jeszcze miejsce dla innych rzeczy niż Marvel czy DC. Teraz film Josepha Kosinskiego trafił na Blu-ray i jest to bez wątpienia coś, w co warto się zaopatrzyć.
"Top Gun: Maverick" okazał się chyba największym zaskoczeniem roku i dowodem, że w odpowiednich rękach nawet najbardziej banalna historia może zamienić się w złoto najwyższej próby. Spójrzmy prawdzie w oczy. Na poziomie scenariusza "Maverick" nie różni się w zasadzie niczym od filmu Tonny'ego Scotta z 1986 r. To nawet nie remake, jak pisze większość recenzentów, a podręcznikowy legacy sequel.
Najprościej rzecz ujmując to kontynuacja mocno bazująca na oryginale, która de facto opowiada na nowo tę samą historię, posiłkując się dobrze znanymi postaciami, wątkami czy scenami. A "Top Gun: Maverick" robi to wyśmienicie, sprawiając, że serca widzów umiejących zanucić "Danger Zone" zabiły mocniej.
Ale twórcy nie poprzestali na mniej lub bardziej ostentacyjnym żerowaniu na nostalgii. Siłą filmu są przede wszystkim o-błę-dne zdjęcia lotnicze Claudio Mirandy wywołujące nie tylko gęsią skórkę, ale i chroniczną suchość w ustach. Konia z rzędem temu, kto po seansie nie będzie marzył, aby zasiąść za sterami nowoczesnego myśliwca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Top Gun: Maverick" (2022) - zwiastun filmu.
Po więcej na temat filmu Josepha Kosinskiego odsyłam do teksu Karoliny Stankiewicz. My tymczasem zobaczmy, co kryje się na dysku.
Dystrybutorem nośników z "Top Gun: Maverick" (Blu-ray, Blu-ray 4K i DVD) jest dobrze nam znane Galapagos. Tym razem, w odróżnieniu od większości rzeczy ze stajni Universala, na płycie znajdziecie garść dodatków. Wprawdzie nie jest ich zatrzęsienie, ale są naprawdę porządne i świetne uzupełniają seans.
Clou filmu Kosinskiego stanowią oczywiście zapierające dech w piersiach ujęcia awiacyjne. W bonusach znalazły się więc rzeczy skupiające się dużej mierze na kręceniu scen w przestworzach, które jak się okazuje powstały w 100 proc. bez użycia komputera. Do dyspozycji dostajemy więc cztery reportaże uchylające rąbka filmowej tajemnicy o łącznej długości niespełna pół godziny.
Możemy na własne oczy zobaczyć żmudne szkolenie aktorów, którzy zasiedli w kokpitach autentycznych myśliwców, przygotowania do kręcenia w ekstremalnych warunkach czy tworzenie zupełnie nowej technologii pozwalającej urzeczywistnić szaloną wizję Toma Cruisa. Który jak wiadomo, nie idzie na żadne kompromisy (polecam analogiczne materiały do edycji filmów z serii "Mission: Impossible").
Na opowieść o kręceniu "Top Gun: Maverick" składają się wypowiedzi Jerry'ego Bruckheimera, Josepha Kosinskiego, Christophera McQuarrie'ego i oczywiście obsady z Tomem Cruisem na czele. Wszystko to uzupełniają kapitalne materiały zza kulis. Jak wspomniałem, nie ma tego dużo, ale sposób podania tego wszystkiego jest najzwyczajniej w świecie atrakcyjny i sprawia, że człowiek chce natychmiast obejrzeć film jeszcze raz.
Obraz: 1080p HD 16x9 2.39:1, dźwięk: Dolby Atmos (angielski), Dolby Digital Surround 5.1 (polski lektor) napisy: polskie (film i dodatki)
Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski
Trwa ładowanie wpisu: instagram