Życie zawodowe Sadowego
- Był geniuszem [mowa o Leonie Schillerze - przyp. red.]. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Wszyscy mówili, że nie szanuje aktorów, że jest wybitnie inteligentny. Bez przerwy palił mocne papierosy i pił kawę. Zobaczyłem, jak siedział w półcieniu w Teatrze Polskim. Wydałem mu się idealnym kandydatem do roli Aloszki w "Na dnie" Maksyma Gorkiego. Spytał, czy chcę z nim pracować. "Panie dyrektorze, to zaszczyt dla mnie, że pan do mnie w ten sposób mówi", odpowiedziałem. A on: "No to niech pan idzie i podpisze umowę". Nazywał mnie Wsadowym, bo byłem gejem, ale wtedy o homoseksualizmie się nie mówiło tak jak teraz. Zresztą co ludzie o tym wiedzą? - mówił Witold Sadowy.
Swojego partnera aktor poznał w 1942 r. Był miłością jego życia. Jan Ryżowy z zawodu był inżynierem-elektrykiem. Pierwszy raz spotkali się w kawiarni "U Aktorek" w Warszawie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Na samym początku oboje przerazili się tym, jak silnym pałali do siebie uczuciem. Potrzebowali chwili czasu, aby się z tym oswoić i wejść w relację, która łączyła ich do śmierci.