Weekend w TV, czyli co warto zobaczyć
W tym tygodniu weekendowy program telewizyjny jest jak wielki, opatrzony napisem ‘wszystko po 10 zł’ hipermarketowy kosz z płytami DVD. Niestety jest to ten rodzaj kosza, który został już prawie doszczętnie przebrany.
Tak słabego weekendu z filmami w telewizji nie było od dawna. Mimo szczerych chęci uraczenia Was czymś nowym, tym razem musieliśmy postawić na klasykę. Z ośmiu ciekawych filmów, które udało nam się wybrać, aż cztery mają datę produkcji starszą niż rok 1990. Mamy jednak nadzieję, że nie wszystkie wielkie tytuły już w swoich życiu mieliście okazję oglądać.
Do zobaczenia są dwie perełki z dzikiego zachodu, dwie komedie z doskonałą obsadą, jeden dramat wojenny oraz trzech przedstawicieli kina z gatunku moralnego niepokoju. Dla posiadaczy kanałów płatnych przygotowaliśmy osiem dodatkowych propozycji.
Gwiazdami wieczoru będą Jude Law w czapce uszatce, szemrany właściciel cukierni Woody Allen, szybszy od swojego cienia Clint Eastwood oraz walczący do samego końca Kevin Spacey. Dodatkowo swoją grą bawić będą Jerzy Stuhr, Robert De Niro, Ed Harris, Kate Winslet oraz świeżo upieczona laureatka Oscara, Rachel Weisz.
Czego z naszego tego tygodniowego 'kosza tanich rozmaitości' nie warto brać nawet na za darmo?
- ‘Kronik Riddicka’ – pierwsza część filmu była dla Vina Diesela jednym z najważniejszych przystanków w drodze na szczyt. Pitch Black był istotny również dla fanów SF, bo dawał promyk nadziei na to, że da się jeszcze w tym gatunku nakręcić jakąś ciekawą serię. Niestety, sequel przygód widzącego w ciemnościach złoczyńcy to totalna klapa. Fabuła momentami staje się zupełnie niejasna, sam Riddick zaś jest tak doskonały, że aż mdły. Wielka szkoda, bo zmarnowano naprawdę dobry pomysł.
- ‘Podniebny dramat’ – to nie dramat tylko sensacja i nie podniebny, bo zupełnie przyziemny, przeciętny i niewarty oglądania niskobudżetowiec bez polotu. W tym filmie nie obowiązują prawa fizyki, a wnętrze pasażerskiego samolotu ‘z prawdziwego zdarzenia’ przypomina raczej starego kukuruźnika. Pomijając fakt, że umięśniony Dean Ochran gra zaskakująco dobrze to lądowanie samolotem bez skrzydeł powinno kończyć się dużym bum, a nie oklaskami…