'Węże w samolocie'. Film ery Internetu
Nazywają je powietrzną Anakondą. Były internetową legendą jeszcze przed pojawieniem się w sieci pierwszego zwiastuna. Od tego piątku wchodzą do polskich kin. Co takiego jest szczególnego w tych Wężach w samolocie?
Z jednej strony to bardzo oldschoolowy thriller akcji, z drugiej produkcja, na której ostateczny wygląd wielki wpływ mieli Internauci. Pretensjonalny tytuł nie skrywa żadnej tajemnicy i przywołuje na myśl wesołe wspomnienia z często absurdalnie nieprawdziwych, prostych filmów sensacyjnych z dawnych lat, na których tak naprawdę wychowały się całe pokolenia.
Zachęceni tytułem ludzie rozpoczęli żywą dyskusję o filmie jeszcze zanim poznali jakiekolwiek szczegóły jego fabuły. Jak grzyby po deszczy zaczęły powstawać fora i całe strony. Internauci tworzyli piosenki, plakaty, komiksy a nawet fałszywe trailery.
ZOBACZ ATAK 'WĘŻY W SAMOLOCIE' Swoją wielką szansę wyczuli w tym twórcy „Węży…”, którzy uwagi i gdybania użytkowników sieci wzięli sobie mocno do serca. Produkcja zmieniała się coraz bardziej, a pierwotny pomysł był wielokrotnie modyfikowany, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom fanów.
Z sieci wzięła się nawet rozsławiona za granicą kwestia „Enough is enough! I have had it with these muthafuckin’ snakes on this muthafuckin’ plane” - wypowiedziana przez Samuela L. Jakcosna. Tekst pierwotnie został zawarty w jednej z parodii naśmiewającej się ze stereotypowej postaci twardziela w jaką zazwyczaj wciela się Samule L. Jackson. Po tym jak zdanie to stało się... popularnym powiedzonkiem zostało wpisane do ostatecznej wersji scenariusza.
Po dostosowaniu scenariusza ‘Węży w samolocie’ do oczekiwań fanów producenci doszli do wniosku, że do filmu trzeba będzie wrzucić kilka brutalnych scen i trochę seksu. Dzięki tej decyzji zrobiono kilka poważnych dokrętek i podniesiono pułap wiekowy produkcji.
W filmie chociaż da się rozpoznać kilka widywanych wcześniej twarzy z topowych aktorów występuje jedynie wspomniany Samuel L. Jackson. Inaczej ma się sprawa po drugiej stronie kamery. Za kulisami zgromadziła się utalentowana ekipa produkcyjna, dzięki której udało się zrealizować film.
W jej skład weszli: reżyser obrazu Adam Greenberg (Terminator), kierownik produkcji Jaymes Hinkle (Komórka), projektantka kostiumów Karen Matthews (Głosy), montażysta Howard Smith (Blade: Mroczna Trójca), producent/kierownik efektów wizualnych Erik Henry (Dracula, Gothika) oraz znany poskramiacz węży Jules Sylvester.
Sama fabuła filmu jest bardzo prosta, co jest oczywiście zamierzone i działa na plus filmu. Agent FBI (Samuel L. Jackson) transportuje z Hawajów do Los Angeles świadka mającego zeznawać przeciwko mafii. Okazuje się, że na pokładzie samolotu, którym lecą, znajduje się kilkaset niebezpiecznych węży, które mają uśmiercić świadka. Agent razem z początkującym pilotem, przerażoną załogą i pasażerami walczą o życie.
W USA film był po pierwszym tygodniu wyświetlania na pierwszym miejscu Box Office’u. Jego wynik finansowy nie był bardzo duży ale z pewnością zarobił więcej niż kosztował.
Czego spodziewać po filmie? Dużego oka puszczanego przez cały czas do widza, lekkiej adrenalinki no i oczywiście węży...