Widowiskowe, romantyczne, przezabawne salto nad bolączkami Hollywood. Recenzja "Kaskadera"
"Kaskader" to nie tylko kinowe show w gwiazdorskiej obsadzie pełne akcji, ociekające adrenaliną, iskrzące od chemii między bohaterami i wywołujące salwy śmiechu. To również hołd złożony prawdziwym, choć często niewidzialnym bohaterom Hollywood – kaskaderom – oraz krytyka wpływu nowych technologii na branżę filmową. Wszystko podane w tak wyśmienity sposób, że będziecie bali się choćby mrugnąć, by niczego nie stracić!
"Kaskader" przełamuje konwencje typowego kina akcji, łącząc w sobie elementy emocjonalnego dramatu, romansu, komedii z efektownymi scenami, na widok których zapiera dech. Wszystko to zasługa Davida Leitcha, który swoją karierę w branży rozpoczął właśnie od kaskaderki, dzięki czemu wniósł do swojego dzieła głębokie zrozumienie dla tej profesji i potężną dawkę autentyczności.
Znakomity duet kradnący serca
No dobrze, ale po kolei – o czym właściwie jest ten film? Pierwszy plan należy do Ryana Goslinga, który jako Colt Seavers, doświadczony kaskader mierzący się z własnymi demonami po tragicznym wypadku, prezentuje nam jedno z ciekawszych wcieleń w swojej karierze. Łączy mocnego bohatera akcji z "Drive" z charyzmatycznym łamaczem serc z "Kocha, lubi, szanuje". Prezentuje nie tylko ogrom swoich fizycznych umiejętności, ale i głębię emocjonalną, która czyni jego postać tyleż hipnotyzującą, co intrygującą.
Emily Blunt, czyli ekranowa Jody, to ambitna była operatorka kamery debiutująca w roli reżyserki wysokobudżetowej produkcji. Colt, który 1,5 roku wcześniej porzucił karierę po tragicznym wypadku na planie na oczach Jody, postanawia na powrót zdobyć jej zaufanie i serce oraz uratować jej film przed porażką, gdy w środku zdjęć… zaginął ślad po aktorze grającym główną rolę. Podąża jego tropem i zostaje uwikłany w spisek, który udowodnił mu, że życie potrafi być bardziej niebezpieczne i zaskakujące, niż najbardziej odjechany scenariusz.
Emily Blunt jest dynamicznym, ale i skomplikowanym elementem tego duetu, dodającym Goslingowi kolejnych warstw wymiarowości postaci. Ich chemia na ekranie jest wręcz wyczuwalna w powietrzu sali kinowej. Co ciekawe – przez zdecydowaną większość filmu nie zobaczymy scen, gdzie są tuż obok siebie. Dzieli ich dystans: tak dosłowny, jak i w przenośni, emocjonalny. A mimo to nie mamy nawet cienia wątpliwości, że łączą ich autentyczne uczucia.
Choreografia scen akcji, od której nie sposób oderwać wzroku
Sceny akcji w "Kaskaderze" są czymś więcej niż tylko zapierającymi dech w piersiach popisami. David Leitch, wykorzystując swoje doświadczenie kaskaderskie, skupia się na każdym detalu, tworząc sekwencje zarówno spektakularne, jak i realistyczne. Od pościgów łodzią na tle majestatycznej opery w Sydney po złożone choreografie walki wręcz – każda sekunda i każdy ruch są skrupulatnie zaplanowane i wykonane z wyraźnym szacunkiem dla kaskaderskiego rzemiosła.
Muzyka i dźwięk: więcej niż tło dla akcji
Nie sposób nie pochwalić też ścieżki dźwiękowej "Kaskadera". Doskonale oddaje zarówno buzującą adrenalinę, jak i subtelne niuanse filmu. Używając zarówno elektronicznych czy rockowych beatów, które nadają tempo pościgom i walkom, jak i bardziej lirycznych melodii podkreślających spokojniejsze, emocjonalne sceny, stworzono wielowarstwowy krajobraz dźwiękowy. Odgrywa on również rolę narracyjną, często służąc jako komentarz lub kontrapunkt do akcji na ekranie. Zabawne i celowe użycie znanych utworów dodaje humoru i ironii, na przykład kiedy klasyczne rockowe ballady towarzyszą spektakularnym, a zarazem absurdalnie (i celowo!) przerysowanym scenom kaskaderskim, co jeszcze bardziej potęguje piorunujące wrażenie.
Metakomentarz na temat branży
Scenariusz Drew Pearce’a jest pełen autoironii i komentarza o kondycji branży filmowej. "Kaskader" inteligentnie bawi się konwencjami gatunkowymi, jednocześnie oferując ostre spostrzeżenia na temat przemysłu filmowego, co dodaje filmowi warstwy intelektualnej. Pokazuje, jak zgubny może być wpływ technologii na współczesne kino, krytykując nadużywanie efektów cyfrowych na rzecz bardziej autentycznych, praktycznych efektów kaskaderskich czy pirotechnicznych. Film jest zarówno manifestem przeciwko zbytniemu poleganiu Hollywood na CGI, jak i celebracją tradycyjnych metod tworzenia filmowych iluzji, które wzbudzają najprawdziwsze emocje.
"Kaskader" to film, który z powodzeniem łączy głębokie emocje z ekscytującą akcją. Jest to hołd dla ludzi, którzy działają za kulisami, nie zbierają laurów, ale niesamowicie ciężko i na granicy ryzyka pracują, aby dostarczyć widzom niezapomnianych wrażeń. Dzięki znakomitym występom aktorskim, przemyślanej reżyserii i scenariuszu pełnemu niewymuszonego dowcipu "Kaskader" stanowi dowód na to, że kino akcji może być równocześnie inteligentne i emocjonujące. Obowiązkowa pozycja dla każdego, kto ceni sobie zarówno doskonałą rozrywkę, jak i filmowe rzemiosło. Oraz wszystkich, którzy chcą przekonać się, że czasami zamiast uniesionych kciuków warto pokazać środkowe palce albo bez wstydu przyznać się, że życie boli. Iiii… zobaczyć Ryana Goslinga z jednorożcem i hitem Taylor Swift na głośnikach.
"Kaskader" w kinach od 3 maja!