“Wołyń”: kłótnia o film Smarzowskiego. Dyrektor Festiwalu w Gdyni: “To paranoja!”
Długo przed premierą zapowiadano, że “Wołyń” będzie budził wiele kontrowersji. I budzi. Prawicowy publicysta Piotr Zaremba ocenił, że pominięcie filmu Wojciecha Smarzowskiego w rozdaniu głównych nagród na Festiwalu w Gdyni, jest demonstracją stanu "naszych elit kulturalnych". W gorącym sporze nie zgodził się z nim dyrektor Festiwalu w Gdyni, który zniecierpliwiony argumentami dziennikarza “wPolityce”, napisał wprost, że jego insynuacje na temat “Wołynia” są szkodliwe.
_**W pierwszej wersji tekstu w opisie stanowiska Piotra Zaremby wobec werdyktu jury Festiwalu w Gdyni pojawiło się sformułowanie „spisek elit”. Słowa te pojawiły się w opisanej przez nas dyskusji pomiędzy Piotrem Zarembą a Michałem Oleszczykiem, ale autorem tego sformułowania nie jest Piotr Zaremba. Aby uniknąć nieporozumień i stanowisko Piotra Zaremby było przedstawione czytelniej, dokonaliśmy zmiany w nagłówku. Przepraszamy Piotra Zarembę za niedopatrzenie.**_
Pokazany na Festiwalu w Gdyni film Smarzowskiego o rzezi wołyńskiej zebrał doskonałe recenzje, ale otrzymał jedynie trzy mniejsze nagrody za zdjęcia, charakteryzację i debiut aktorski.
- Nagrodę za reżyserię zgarnął film „Zjednoczone stany miłości” Tomasza Wasilewskiego, sprawnie nakręcony nie przeczę, ale czy budzący w jednej setnej takie emocje jak „Wołyń”? No tak, ale to przykład, gdy idzie o tematykę, tzw. kina kobiecego. To są ciągle preferencje tematyczne gremiów zgromadzonych w Gdyni - napisał Piotr Zaremba, sugerując, że niechęć do nagrodzenia filmu, poruszającego trudne relacje polsko-ukraińskie, ma związek z obawami przed “daniem amunicji propagandzie rosyjskiej i zadrażnienia relacji z Ukraińcami”.
Dziennikarzy uważających, że film zasługiwał na większe wyróżnienie jest więcej. - To nie był zły werdykt, ale udawanie (po raz kolejny zresztą), że nie ma kogoś takiego jak Smarzowski uważam za jeden, wielki skandal - komentował na gorąco krytyk filmowy Kuba Armata.
Brak nagrody dla Smarzowskiego może wydać się niesprawiedliwy, ale trudno doszukiwać się w tym jakiegoś spisku, zwłaszcza, że program tegorocznego konkursu był wyjątkowo mocny. W jury zasiadało zróżnicowane światopoglądowo grono osób: Filip Bajon (przewodniczący), Lenny Abrahamson, Magdalena Górka, Bartosz Karczyński, Ola Maślik, Łukasz Orbitowski, Kinga Preis i Gary Yeherson. Trudno podejrzewać, że swoim wyborem chcieli zademonstrować przywiązanie do jakiejś opcji politycznej.
Oleszczyk był obecny na obradach jury jako sekretarz i uważa zarzuty Zaremby za wyssane z palca. “Czyni pan z Wojciecha Smarzowskiego ofiarę, podczas gdy jest on zwycięzcą: film dostał się do najbardziej prestiżowego konkursu filmowego w Polsce (do którego 29 z 45 zgłoszonych filmów się NIE dostało), wyjechał z Gdyni z trzema nagrodami, widzowie walili drzwiami i oknami, miliony pójdą na film” - ocenił szef artystyczny festiwalu.
Sam Smarzowski nie krył, że "Wołyń" jest najtrudniejszym filmem w jego karierze. Po pierwsze ze względu na rozmach historii, a co się za tym kryje budżet („Wołyń” powstawał niemal pięć lat i został ukończony za pieniądze ze zbiórki), po drugie – niezwykle delikatną tematykę.Film trafi do kin 7 października. Można się spodziewać, że wywoła więcej sporów, zwłaszcza, gdy wypowie się o nim strona ukraińska.
"Wołyń" to epicki dramat historyczny, który rozgrywa się w małej wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów, położonej w południowo zachodniej części tej krainy. Akcja obejmuje okres sześciu lat, od wiosny 1939 r. do lata 1945 r. Ten film nie będzie łatwy w odbiorze - mówił Smarzowski o powstającym "Wołyniu".