"Wonder Woman 1984" to nowy rozdział w historii kina. Skutki mogą być opłakane
25 grudnia 2020 r. przejdzie do historii kinematografii jako dzień, w którym po raz pierwszy wysokobudżetowa hollywoodzka produkcja trafiła jednocześnie do kin oraz na platformę VOD. Premiera "Wonder Woman 1984" to potencjalnie przełomowy moment dla branży filmowej. Przy czym zmiany, nawet tymczasowe, mogą doprowadzić do potężnego kryzysu.
Na czym dokładnie polega hybrydowa dystrybucja filmów w Stanach Zjednoczonych? Według strategii wypracowanej przez koncern WarnerMedia (w której skład wchodzi wytwórnia Warner Bros.) hybrydowa dystrybucja zakłada pokazywanie filmów przez pierwsze 31 dni zarówno w kinach, jak i na platformie HBO Max. Następnie od 32 do 61 dnia po premierze tytuł ma być dostępny jedynie na dużym ekranie, po czym ponownie, już na stałe, ma powrócić na internetową platformę.
I tu pojawia się pytanie. Dopingować nowej formie dystrybucji, czy wręcz przeciwnie? U osób wiążących swą przyszłość z branżą filmową taka sytuacja może rodzić ambiwalentne uczucia. Sukces "Wonder Woman 1984" na platformie steamingowej może bowiem okazać się kolejnym potężnym ciosem dla przemysłu kinowego. Hybrydowa dystrybucja filmów w założeniu jest tymczasowym rozwiązaniem, mającym na celu zapewnić płynność finansową hollywoodzkich wytwórni. Niektóre tytuły "leżą na półkach" już od ponad roku i najwyższy czas, aby w końcu zaczęły przynosić jakiś przychód.
Przypomnimy, że film "Wonder Woman 1984" miał mieć premierę 5 czerwca (przeniesioną później na 1 listopada), a był gotowy do rozpowszechniania już pod koniec ubiegłego roku. Generalnie hollywoodzkie wytwórnie zakładają, że prędzej (na wiosnę) czy później (w lecie) kina na całym świecie zaczną pracować niemal pełna parą. I ponownie staną się podstawowym i najważniejszym źródłem dochodu.
Ale co się stanie, jeśli widzowie za bardzo rozsmakują się w kinie domowym, jeśli staną się zbyt wygodni, ostrożni lub oszczędni i po zakończeniu pandemii nie wrócą do tradycyjnych kin? Proces powrotu może być też zbyt wolny, aby uniknąć drastycznych i trwałych zmian w przemyśle filmowym.
Warto pamiętać, że kłopoty branży kinowej to nie tylko zawieszenie działalności operatów multipleksów, zamknięte lokalizacje, brak sprzedaży popcornu na barach i utracone miejsca pracy w kinach. To nie tylko kwestia przeniesienia odbiorców produkcji filmowych z jednego miejsca w drugie. Bez pieniędzy, które zarabiały filmy w kinach, wytwórnie na całym świecie będą zmuszone znacznie ograniczyć swoją działalność. Może to oznaczać zmniejszenie produkcji filmowej aż o 30-40 proc. i dramatyczną redukcję etatów w całej branży.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że oparte na abonamencie platformy streamingowe, dodatkowo płatny dostęp do premierowych tytułów oraz inne funkcjonujące obecnie metody generowania przychodów z filmów nie są w stanie zrównoważyć strat finansowych związanych z zamknięciem kin lub bardzo niską frekwencją.
Wielkie studia filmowe oczywiście zdają sobie sprawę, że jeśli zaczną hurtowo przenosić premiery swoich produkcji do serwisów streamingowych (lub łączyć je z wielce ułomną w obecnym okresie dystrybucją kinową) to w dłuższej perspektywie bardzo sobie zaszkodzą. Dlatego ociągają się z tym, jak tylko mogą. Warto zauważyć, że decyzja WarnerMedia jest mocno krytykowana przez liczne grono filmowców. Koncern ma bowiem w planach wprowadzenie do dystrybucji hybrydowej kolejnych tytułów. Premiera "Wonder Woman 1984" jest bez wątpienia "przymiarką" do stworzenia nowej struktury dystrybucji filmów, którego jednym z najpotężniejszych podmiotów miałaby się stać platforma HBO Max.
Najnowsze dane WarnerMedia mówią, że HBO Max ma 12,6 mln subskrybentów (nowa platforma pojawiła się na rynku pod koniec maja), co w połączeniu ze standardową usługą internatową HBO daje trochę ponad 40 mln użytkowników. Nie jest to zbyt imponujące osiągnięciu w porównaniu do konkurencji. Punktem odniesienia jest przede wszystkim Netflix, z którego oferty korzysta już niemal 200 mln osób. O sukcesie "Wonder Woman 1984" zdecyduje więc liczba nowych subskrybentów HBO Max na przestrzeni najbliższego miesiąca (nowość można obejrzeć w cenie miesięcznego abonamentu, bez dodatkowej opłaty). Na razie szef działu sprzedaży w WarnerMedia pochwalił się, że dynamika przyrostu subskrybentów podczas minionego weekendu była rekordowa i przekroczyła oczekiwania.
A na dystrybucję kinową wciąż nie można liczyć. "Wonder Woman 1984" w amerykańskich kinach w ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania zarobił 16,7 mln dol. W czasach przed pandemią pisano by, że to katastrofa (pierwsza część filmu zgarnęła na starcie 103,3 mln dol.). Jednak w kinach w obecnej sytuacji nic więcej nie da się "wycisnąć" z hollywoodzkiej produkcji (w Stanach otwartych jest obecnie jedynie 35 proc. multipleksów).
Ekranizacja komiksu i tak osiągnęła zdecydowanie najlepszy rezultat otwarcia w amerykańskich kinach od czasu ogłoszenia stanu epidemii, a później pandemii (czyli od połowy lutego).
Do tej pory najpopularniejszymi tytułami były animacja "Krudowie 2: Nowa era" (9,7 mln dol.) oraz "Tenet" (9,4 mln dol.). Co ciekawe, większość pieniędzy "Wonder Woman 1984" zarobił na tzw. prywatnych pokazach, które polegają na wynajęciu całej sali i zaproszeniu na seans maksymalnie 10 osób.
Wytwórnia Warner Bros. oficjalnie ogłosiła, że, zgodnie ze wcześniejszy obietnicami, powstanie trzecia część "Wonder Woman".