Kamera zarejestrowała ich ostatnie chwile przed śmiercią
Historie na faktach zawsze dobrze się sprzedają. Dlatego filmowcy z uporem podkreślają autentyczność korzeni swoich produkcji. Nawet jeśli kłamią. W 2000 roku do Polski trafia film, który w swojej „prawdziwości” idzie o krok dalej – udaje, że jest nieobrobioną surówką materiału dokumentalnego, jaki nagrała grupa amatorów badająca legendę pewnej wiedźmy.
Rzeczony film to oczywiście „Blair Witch Project”, który z kilkudziesięciu tysięcy dolarów budżetu wygenerował ponad 140 mln zysku. Choć w horrorze nie zagrała ani jedna gwiazda, o produkcji mówił każdy. Film Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza straszy do dziś i jest najsłynniejszym przedstawicielem zrodzonego w nowym millenium nurtu kina found fotage.
Dziś w tej stylistyce kręci się filmy o tajnych organizacjach, kosmitach, psychopatach, a nawet Wielkiej Stopie. Śmiało korzysta z niej również mainstream, czego przykładem jest „Projekt: Monster” czy reporterskie wstawki w „Dystrykcie 9”. W 2016 roku historia tego gatunku zatacza koło - już 16 września pod patronatem WP.PL do kin wejdzie „Blair Witch” w reżyserii Adama Wingarda.