Zabawa w kino
"Sarę" Ślesicki nazywał "prościutką zabawą w kino"; chciał nakręcić film "bezpretensjonalny, sympatyczny, w którym każdy znajdzie coś dla siebie".
- Mam nadzieję, że film usatysfakcjonuje widzów, nie tylko tych 16-, jak i 40-letnich - mówił. - Jest to przede wszystkim dość niekonwencjonalna opowieść o miłości, w którą wplecione są wątki sensacyjne. Podobnie jak w filmie „Tato” połączyłem różne gatunki: melodramat, kino sensacyjne i komedię".
Z porównań do "Bodyguarda", które pojawiały się w prasie, raczej się śmiał i podkreślał, że to dwa całkiem różne filmy.
- Zupełnie gdzie indziej rozłożone są akcenty dramaturgiczne, choć rzeczywiście bohaterem jest ochroniarz, który zakochuje się w swojej podopiecznej. Ale tak naprawdę to jedyna istotna zbieżność – twierdził.