18. Ondine, 2009
Po premierze „Ondine” podniosły się głosy, że po niezłym „Śniadaniu na Plutonie", jest to oznaka spadku formy Neila Jordana, który chyba już nigdy nie zbliży się do szczytu swoich możliwości, jaki zaprezentował kręcąc „Wywiad z wampirem”.
Tak czy inaczej „Ondine” jest sporym zawodem, tym bardziej, że kampania reklamowa i zamieszanie wokół romansu odtwórców głównych ról, rozbudziły w widzach apetyt na dobre kino.
Nieciekawa fabuła została opowiedziana w taki sposób, że tylko najwięksi twardziele wytrwali do końca sensu nie chrapiąc w najlepsze. Nasza rodaczka również się nie popisała, a jej gra ograniczyła się do snucia po planie, pluskaniu i robieniu maślanych oczu. Kuriozalne zakończenie pomińmy milczeniem. Jedynymi plusami filmu okazały się irlandzkie krajobrazy i muzyka Sigur Rós.