Wzgórza mają oczy 2 (The Hills Have Eyes II)
Skoro nie można ich wytępić, trzeba od nich uciec. Mowa o członkach rodu zabójców, polujących na nieszczęśników, którzy zapuszczają się do zamkniętej, wojskowej strefy w stanie Nowy Meksyk.
Tym razem - jako że "Wzgórza mają oczy II" to sequel filmu "Wzgórza mają oczy" z 2006 roku - po pustynnych pagórkach buszują młodzi panowie i panie z Gwardii Narodowej. Wojacy wiedzą nawet, że już są martwi, gdyż tak powiedział im ich własny przełożony. Siedmioosobowa grupa wsławiła się bowiem samozagładą w czasie ćwiczeń praktycznych w "Kandaharze". Karą za brak współpracy i analitycznego myślenia ma być między innymi przejażdżka do obozu naukowców pracujących na terenie dawnego poligonu atomowego. Zamiast mózgowców i ochraniających ich żołnierzy, niesforni rekruci mają okazję poznać zwyczaje godowe zdeformowanych bestii, których przodkami byli napromieniowani ludzie.
Akcja filmu Martina Weisza, według scenariusza panów Craven, ojca Wesa i syna Jonathana, rozgrywa się zgodnie ze schematem: zginie wielu naszych, my zabijemy kilku z nich, w obu grupach ktoś przetrwa. Z ust jednego z oficerów padają doniosłe słowa, iż zło wcale nie czai się w jaskiniach, gdzieś na końcu świata, tylko tu, w sercu Stanów Zjednoczonych. Aktorzy raczej śmieją się z samych siebie, niż odgrywają przerażonych, ale gotowych walczyć o życie żołnierzy. Standardowe zdjęcia z ręki, szybki montaż oraz typowa, budująca atmosferę muzyka dopełniają całości dzieła.
Jak na slasher "Wzgórza maja oczy II" jest słaby, bo mało krwawy, a i scena gwałtu nie robi większego wrażenia (ale która robi po "Nieodwracalnym"). Jest to więc film wyłącznie dla miłośników gatunku i to na dodatek tych, którzy nie mają dostępu do ciekawszych dzieł.