Zmienione "Quo vadis" w USA na 125 ekranach
Światową premierę Quo vadis zorganizowaną w obecności Ojca Świętego Amerykanie uważają za największy reklamowy atut filmu Kawalerowicza.
Jednak nawet autorytet papieża nie wpłynął na ich cenzuralne zapędy - czytamy w Życiu Warszawy.
W Stanach obowiązuje radykalny kodeks. W produkcji przeznaczonej dla najniższej kategorii wiekowej - 12 lat, nagości się nie dopuszcza. Wycięto więc m.in. niektóre sceny z uczty u Nerona, oraz pochodu w ogrodach cesarza.
Na ekranie można strzelać i zabijać ludzi, ale nie można pokazywać roznegliżowanych damskich biustów - mówi polski producent filmu Mirosław Słowiński.
Amerykanie myślą o każdym szczególe filmu. Ruchy ust ekranowych bohaterów muszą się zgadzać z angielskim dialogiem. Dlatego 70 postaciom komputerowo zmodyfikowano mimikę twarzy. Operacja ta kosztowała 300 tys. dol. Na przygotowanie amerykańskiej wersji i promocję październikowej premiery Quo vadis wydano do tej pory trzy mln dolarów.
Mirosław Słowiński nie widział wersji przygotowanej przez Amerykanów. Wciąż trwa jej zgrywanie. Efektu końcowego nie zna także reżyser Jerzy Kawalerowicz. Dla obu panów niespodziankę może stanowić jednak zaledwie dziewięć wyciętych minut.
Wcześniejszy 31-minutowy skrót reżyser zaakceptował rok temu. Niewiadomą stanowi także muzyka. Amerykański dystrybutor zrezygnował ze ścieżki skomponowanej przez Jana A.P. Kaczmarka, ale nie dlatego, że mu się nie podobała. Chciał być niezależny od firmy Sony, z którą polski producent miał podpisaną umowę.
Słowiński nie zna nazwiska nowego kompozytora. Jednak zarówno do tej, jak i innych zmian, podchodzi bardzo spokojnie. Amerykanie wiedzą, jak robić filmy - komentuje.
Nie straciliśmy kontroli nad filmem. Dostosowaliśmy się jedynie do procedur obowiązujących na najważniejszym światowym rynku - dodaje. Producent podkreśla, że Quo vadis będzie dystrybuowane za oceanem w normalnym rozpowszechnianiu. To pierwszy tego typu przypadek, jeśli chodzi o polską produkcję. W pierwszym tygodniu trafi na 125 ekranów (Amerykanie nie biorą pod uwagę liczby kopii, jak to się dzieje w Europie).
Gdy tzw. weekend otwarcia przyniesie dobre rezultaty, w kolejnych etapach film może zostać wpuszczony na 500, a nawet 1200 ekranów.
Jeśli Quo vadis uda się sprostać konkurencji przez kilka tygodni, będzie to sukces. I szansa na wejście także na inne, liczące się finansowo rynki - komentuje producent.
Quo vadis odniósł już m.in. sukces w Czechach. Miał tam premierę w grudniu 2002 r. i złamał amerykański monopol. Był pierwszym od dziesięciu lat filmem nie wyprodukowanym za oceanem, który wszedł do czeskich multipleksów.
Teraz czeka na premierę na Słowacji, w Hiszpanii i Indiach.
Wersja przygotowana w USA ma szansę trafić np. na rynek japoński. Oczywiście, jeśli odniesie sukces za oceanem.
Źródło: Życie Warszawy