Życiu mówię "tak" - wywiad z Kevinem Costnerem

W swoim najnowszym filmie – „Patrol”, Kevin Costner wciela się w rolę doświadczonego ratownika amerykańskiej Straży Przybrzeżnej. To elitarna grupa, odpowiedzialna za bezpieczeństwo na morzu, która odegrała ogromną rolę podczas zeszłorocznej akcji ratunkowej po ataku huraganu Katrina na Nowy Orlean. Praca strażników jest niezwykle wymagająca i niebezpieczna.

Postać, w którą wciela się Costner – Ben Randall, szykuje się do przejścia na emeryturę. Odejście ze służby to wyjątkowe wyzwanie dla mężczyzny, który żyje i oddycha swoją pracą. Gdy niemal cały zespół Randalla ginie w tragicznym wypadku, ten zostaje oddelegowany do pracy w szkole przygotowującej adeptów Straży Przybrzeżnej. Spotyka tam najlepszego, ale jednocześnie wyjątkowo aroganckiego, młodego pływaka – Jake’a Fishera (Ashton Kutscher). Film opowiada o relacji miedzy nimi, o ich trudnej, wymagającej profesji oraz o wyzwaniach, które stawia przed nimi morze.

Życiu mówię "tak" - wywiad z Kevinem Costnerem

28.11.2006 13:59

Jakim człowiekiem jest twój bohater?

Ben ma spore problemy. Jego małżeństwo przeżywa właśnie poważny kryzys, związany z tym, że facet po prostu kocha swoją pracę. Nawet po wielkiej awanturze w domu, w pracy daje z siebie absolutnie wszystko – uwielbia tę robotę! Ale w efekcie odchodzi od niego żona, choć widzimy, że to dobrana para. Praca to niestety częsty powód rozpadu związków, nawet tych udanych.

Co takiego jest w ratownikach Straży Przybrzeżnej? Odnalazłeś w swoim bohaterze coś wyjątkowego?

Jestem ostrożny w używaniu takich słów, jak „niezwykły”, czy „wyjątkowy”. Każdy ma swoje wady. Oni jednak z pewnością są wyjątkowi, gdy pracują. Mogą mieć ogromne problemy w kontaktach z innymi ludźmi, ale są świetnymi ratownikami, niesamowicie skupionymi. Byłabyś szczęśliwa, że to właśnie oni cię uratowali! Dokładnie wiedzą, co należy robić. W momencie, gdy zostają wezwani do wypadku, stają się niezwykli.

Skąd biorą swoją ogromną odwagę?

Ryzykowanie życia dla kompletnie obcej osoby to bardzo ludzka cecha, żadne inne zwierzę nie ma w sobie podobnego instynktu. Zwierzę broni swego potomka, ale nie będzie się poświęcać ratowaniu innych przedstawicieli gatunku. To dlatego rodzaj ludzki jest wyjątkowy. Ten heroizm tkwi w każdym z nas.

A co heroizm znaczy dla ciebie?

Zachowania heroiczne spotyka się na każdym kroku. Matka wstająca wcześnie rano i jadąca dwoma autobusami do pracy, by zapewnić swoim dzieciom godne życie, jest prawdziwą bohaterką…

Często grywasz tego typu postaci. Sądzisz, że jest w tobie coś z bohatera?

Cóż, na ogół jednak jesteśmy mało heroiczni. Mogę to powiedzieć na własnym przykładzie – naprawdę potrafię się zachować żałośnie. Choć oczywiście przez większość życia próbuję być silny i robić właściwe rzeczy. Czasem bohaterstwo to prosty gest mówiący: Czemu ze mną tutaj nie usiądziesz? Chodzi chyba o to, by być czułym na ludzkie uczucia, by współczuć. Heroizm jest uniwersalny, wszyscy go rozumiemy. Może nas poruszać – bardziej lub mniej – wiele spraw, ale heroizm nigdy nie pozostawia nas obojętnymi.

O czym z twojej perspektywy jest ten film?

To film o młodszym i starszym mężczyźnie i o ich relacji. Jedyna rzecz, którą może starszy mężczyzna dać młodszemu, to odrobina mądrości, jeśli takową zdobył. A jedyną rzeczą, którą młodszy może zrobić, to zaakceptować ten dar. Prowadzić innych przez życie to jedno z naszych zadań. Mówić im, które z toczących się po naszej drodze kamieni możemy zatrzymać.

Co szczególnie cię zainteresowało w tej historii?

To ekscytujący dramat akcji, ale myślę, że... jest w nim też coś mistycznego. Każdy z nas wierzy, że kiedy zagubi się na morzu, ktoś go uratuje. To jest taka romantyczna wizja. Gdyby mój syn, moja córka lub żona zaginęli na morzu, modliłbym się, by Bóg naprawdę istniał i ich ocalił. To film o tym, że nadzieja nigdy nie jest do końca stracona. O ludziach, którzy bezustannie narażają własne życie. Tu chodzi o jakąś siłę duchową – kto wie, czym ona jest… Uwielbiam takie historie, bo nie mamy już niestety prawdziwych mitów. Nasza współczesna kultura zniszczyła stare mity.

Praca na planie nie była zbyt komfortowa. To cię jednak nie zraziło.

Chcę opowiadać zajmujące historie. Móc spojrzeć wstecz na swoją karierę i stwierdzić, że wziąłem udział w interesujących filmach. Ten projekt wydał mi się mocną historią o świecie, którego dobrze nie znamy. Jesteśmy świadomi pracy tych ludzi, ale nie wiemy, jak ona naprawdę wygląda.

Wydajesz się bardzo wysportowany, czy musiałeś dużo ćwiczyć do roli?

Bardzo dużo pływałem i biegałem i wcale nie było to dla mnie łatwe. W filmie występowali olimpijscy pływacy, więc trzeba się było bardzo starać, by dobrze przy nich wypaść. Poza tym, musieliśmy nosić stroje ratowników, które są dość ciężkie. Trzeba być naprawdę silnym, by szybko w nich pływać.

Przeszedłeś specjalny trening?

Mieliśmy bardzo intensywny obóz szkoleniowy, taki, na którym trenerzy non stop krzyczą i cię musztrują. Ponieważ jednak mój bohater dowodzi, nie musiałem ćwiczyć tych wszystkich pompek i brać zimnych pryszniców, które były udziałem Ashtona i innych pływaków. Choć generalnie robiłem wszystko to, co oni. Uznałem, że to ważne, by widzieli, że i ja ciężko pracuję. Ashton bardzo zaangażował się w trening, poczuł się w tym dobrze, zaakceptował żołnierski język i ostrą dyscyplinę. Obóz prowadzili ludzie ze Straży Przybrzeżnej, nic nie wymyślaliśmy, wszystko było bardzo autentyczne.

Jakie, na tym etapie kariery, widzisz dla siebie wyzwania?

Bałem się, że nie pamiętam już, jak się gra. Przed „Patrolem” przez rok nie pracowałem. Były tylko „Ostre słówka” i mała rólka w „Z ust do ust”, ale nie zrobiłem nic większego. Przechodziłem przez takie okresy już trzykrotnie w mojej karierze – przestawałem po prostu na jakiś czas pracować. I za każdym razem, kiedy wracałem na plan, myślałem, że może już nie umiem grać. Ale taka obawa napędza mnie i ekscytuje. Dla mnie zawsze ważny jest rozwój, bycie coraz lepszym. Jako dorośli nie dostajemy już przecież cenzurek ze szkoły, które by nas motywowały, więc jak inaczej możemy się weryfikować?

Oceniasz sam siebie?

Staram się obserwować siebie na wszystkich poziomach – jako aktora, męża, ojca. Obserwuję i zastanawiam się: Czy nie stałem się zbyt egoistyczny i samolubny, czy nie zapomniałem o innych? Oceniam też siebie w pracy. Do tego filmu na przykład byłem bardzo dobrze przygotowany. Wiem, że jeśli nie jestem dobry w jakiejś roli, to tylko dlatego, że nie byłem do niej przygotowany.

Oprócz aktorstwa zajmujesz się muzyką. Daje ci to frajdę?

Uwielbiam występować, jest to sposób, by dać fanom coś bardziej konkretnego niż autograf. Pojawiam się na imprezach na całym świecie i ludzie proszą, bym dał im swój podpis. Odkryłem jednak, że grając muzykę, mogę nawiązać głębszy kontakt z ludźmi i ofiarować im coś, czego się nie spodziewają. Napisanie swojego nazwiska na kartce papieru mnie nie satysfakcjonuje. Muzykę kocham od lat. Ostatnio jednak nie występowałem i żona spytała mnie: Czemu nie miałbyś znowu grać? Kilku moich znajomych muzyków zaprosiło mnie do współpracy. Z początku byłem bardzo niechętny i zamierzałem odmówić, ale teraz gram i bardzo to lubię.

Jak ponowne małżeństwo wpłynęło na twoje spojrzenie na świat?

Jestem zadowolony z życia tak bardzo, jak tylko człowiek może być zadowolony. Nie sądziłem, że się ponownie ożenię. Ale teraz bardzo się cieszę z tej decyzji. Czy to odwaga? Może. Niektórzy ludzie sądzą, że kolejne małżeństwa nie zdają egzaminu. Postanowiłem jednak, że będę życiu mówił częściej „tak”, niż „nie”. Mam zamiar mówić „tak” szansom, które przede mną stają i zostawiać strach za sobą. Chcę przeżyć życie w pełni i z nadzieją. Może ten model wpłynie na moje dzieci i dzięki temu będą mniej lękliwe? Zawsze im powtarzam, że warto popełniać błędy nawet, jeśli oznaczają one niepowodzenie. Niepowodzenie jest bardzo niedocenianym doświadczeniem.

Czym jest dla ciebie ojcostwo, kiedy twoje dzieci są już starsze?

Dzieci są moim największym priorytetem. Musiałabyś je poznać, by zobaczyć, jak bardzo są nienaruszone moim sukcesem. Mają własne drogi w życiu, choć czyhały na nie liczne niebezpieczeństwa, które mnie ominęły. Jestem szczęśliwy, ponieważ są dobrymi ludźmi o ciekawych osobowościach.

Czy będziesz jeszcze reżyserował?

Zapewne wkrótce wyreżyseruję kolejny western, ale chcę to zrobić po swojemu, niezależnie. Będę szukał ludzi, którzy zechcą podjąć ze mną to wyzwanie.

Robisz to, co chcesz, podejmujesz niezależne decyzje. Jak wybierasz swoje projekty?

Gdyby moje życie było filmem, nie lubiłbym bojaźliwego bohatera. Tak więc moje wybory nie wynikają ze strachu. Zawsze szedłem tam, gdzie chciałem, ponieważ nie chcę się powtarzać jako aktor i jako reżyser. Chcę czuć żywy entuzjazm. W momencie, gdy go tracę, praca jest nic nie warta. Mam na koncie rozczarowania, ale również masę świetnych doświadczeń. Czuję w sercu, kiedy film jest dobry, a kiedy zły, niezależnie od tego, ile zarobi pieniędzy.

Rozmawiała: Elaine Lipworth

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)