To, że z polskim kinem nie jest najlepiej, nie trzeba nikomu przypominać. Wprawdzie takie nazwiska jak Smarzowski czy Koterski są gwarantem dużej frekwencji, a młodzi twórcy coraz częściej potrafią zaskoczyć, to poza granicami kraju nasze kino praktycznie ciągle nie istnieje. Sukces ostatniego filmu Pawła Pawlikowskiego dobitnie to potwierdza.