Trwa ładowanie...

"20 dni w Mariupolu". Szokujący obraz tragedii

Dwa lata po wybuchu wojny w Ukrainie może wydawać się, że widzieliśmy już wszystkie wojenne koszmary i z perspektywy czasu uodporniliśmy się na nie. Dokument "20 dni w Mariupolu" przypomina szokujące obrazy, o których nigdy nie powinniśmy zapomnieć.

"20 dni w Mariupolu" - produkcja jest nominowana do Oscara w kategorii film dokumentalny"20 dni w Mariupolu" - produkcja jest nominowana do Oscara w kategorii film dokumentalnyŹródło: Materiały prasowe
d4bnu82
d4bnu82

Film "20 dni w Mariupolu" w reżyserii korespondenta wojennego Mstysława Chernova rozpoczyna się od widoku z okna - kłębów dymu nad blokami z naprzeciwka. Przed kamerą pojawia się postać z aparatem w ręku i czapce z napisem "press". Po drugiej stronie mieszkania zza okna widać czołg z literą Z, symbolem rosyjskiej agresji. Coraz więcej czołgów okrąża szpital, w którym przebywają setki pacjentów.

- Ktoś powiedział mi: "Wojny nie zaczynają się od wybuchów, lecz ciszy" - mówi narrator. Jednak w "20 dni w Mariupolu" nie uświadczymy zbyt wielu chwil ciszy. Każdy dźwięk będzie sygnałem nadchodzącego ataku czy jego konsekwencji. W tym krzyku i lamentu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"20 dni w Mariupolu" - zwiastun

Baza wojskowa w Mariupolu, u wrót Krymu, została zniszczona pierwszego dnia wojny. Dziennikarze wiedzieli, że to portowe, przemysłowe miasto będzie atakowane jako jedno z pierwszych. W końcu byli tam też osiem lat wcześniej, gdy Rosja w równie "pokojowy" sposób przywłaszczyła sobie Krym. 

d4bnu82

Zapis masakry w Mariupolu

Korespondent wraz z operatorem Evgenyiem Maloletką spotyka na ulicy spanikowaną kobietę na spacerze z psem. Ta nie wie co robić, martwi się o syna, który jeszcze nie wiedząc o wybuchu wojny, poszedł do pracy. Dziennikarz radzi jej, żeby spokojnie wróciła do domu i schowała się w piwnicy. Zapewnia, że nikt nie będzie strzelał do cywili. - Myliłem się, godzinę później na tę dzielnicę posypały się pociski - dopowiada zza kadru.

W ciągu dwóch dni miasto opuszcza jedna czwarta mieszkańców. Chernov podąża śladem tych, którzy zostali. Część - zwykle najstarsze osoby oraz matki z małymi dziećmi - stara się przeczekać najgorsze w schronach. Pozostali, czyli głównie pracownicy służby zdrowia i powołani do wojska mężczyźni, są na pierwszej linii frontu.

Kadr z filmu "20 dni w Mariupolu" Materiały prasowe
Kadr z filmu "20 dni w Mariupolu"Źródło: Materiały prasowe

Filmowiec nie oszczędza widzów, serwując szokujące obrazy ciał, reanimacji dzieci, rozpaczy i wściekłości lekarzy, pielęgniarek, rodziców. - Pokaż to temu śmieciowi Putinowi! Pokaż mu oczy tego dziecka i łzy lekarzy - krzyczy do kamery jeden z medyków. W rosyjskich mediach wówczas podawano, że zmasakrowani pacjenci to wynajęci aktorzy.

d4bnu82

Choć mogłoby się wydawać, że drastyczne ujęcia stały się plagą w mediach, często nie wywołując już należytych reakcji, w tym przypadku bój toczy się o prawdę, która nie może zostać zafałszowana przez rosyjską propagandę.

To dzięki zdjęciom Mstysława Chernova świat dowiedział się o nalocie rosyjskich wojsk na szpital położniczo-dziecięcy w Mariupolu. Zarejestrowanych przez niego zbrodni wojennych jest w filmie więcej. Pojawiają się też kadry masowych grobów.

"20 dni w Mariupolu" - film brutalny, ale potrzebny

Mimo że "20 dni w Mariupolu" uderza brutalnością, jest przykładem zaangażowanego dziennikarstwa na miejscu wojny. Ten film i inne prace ukraińskiego korespondenta zostały wyróżnione nagrodą Pulitzera. Produkcja zdobyła nagrody na najważniejszych festiwalach dokumentalnych: IDFA, Sundance, CPH:Dox, walczy też o Oscara.

d4bnu82

Zachodni świat tym sposobem daje wyraz niezgody na obojętność, na pozostawienie Ukraińców samych w konflikcie z Rosją Putina. Nie ma co się łudzić, że film może wpłynąć na przebieg wojny, jednak nie mam wątpliwości, że dla wielu widzów z całego świata produkcja Chernova będzie ważnym obrazem historii, która nie powinna się powtórzyć.

Dokument "20 dni w Mariupolu" można zobaczyć na platformie Canal+. Oficjalnie w polskich kinach pojawi się od 8 marca.

Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d4bnu82
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
d4bnu82

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj