"Będziesz potrzebował większej łodzi". 45 lat od premiery "Szczęk"
20 czerwca 1975 r. do amerykańskich kin wszedł film, który zmienił model biznesowy w Hollywood i rozkręcił na dobre karierę jednego z najważniejszych reżyserów w historii kina. W trakcie realizacji nic na to nie wskazywało, a zawodowa przyszłość Stevena Spielberga wisiała na włosku.
20.06.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:26
Jak to się zaczęło?
Na początku 1974 r. w księgarniach pojawiła się powieść Petera Benchleya zatytułowana "Jaws". Prace nad powieścią trwały od 1971 r., ale w głowie pisarza tliły się od lat sześćdziesiątych. Poznał on wtedy historię łowcy rekinów Franka Mundusa, który złowił ponad dwutonowego rekina u wybrzeży Montauk Point na Long Island w Nowym Jorku. Benchley przeczytał też historię z 1916 r., kiedy to na Jersey Shore w dniach 1-12 lipca rekin zabił cztery osoby.
Jest kilka wyraźnych inspiracji w książce tą właśnie historią. Benchley uchodził w oczach wydawcy za specjalistę od rekinów, ale w rzeczywistości kłamał podczas spotkań i o rekinach dowiedział się więcej dopiero wtedy, gdy ruszył z pisaniem książki. Debiut powieści w lutym 1974 r. to był gigantyczny sukces, a "Szczęki" przez 44 tygodnie znajdowały się na liście wydawniczych przebojów "New York Timesa".
Krytycy literaccy kręcili nieco nosem, ale czytelnicy byli zachwyceni. W tym gronie byli dwaj producenci ze studia Universal: Richard D. Zanuck i David Brown, którzy książkę przeczytali jeszcze przed jej publikacją i zakupili prawa do jej sfilmowania za 150 tysięcy dolarów (dziś równowartość blisko miliona dolarów) plus 25 tysięcy dla Benchleya za napisanie scenariusza do filmu.
Legenda głosi, że producenci przeczytali książkę tylko jeden raz, a gdyby zrobili to ponownie, wiedzieliby, jakie czekają ich problemy. Reżyserią zająć miał się John Sturges, jeden z weteranów Hollywood, autor m.in. "Siedmiu wspaniałych" i "Wielkiej ucieczki", a potem temat przejął Dick Richards, zwolniony za to, że nazywał rekina "wielorybem". W tym samym czasie producenci współpracowali z młodym, ale dobrze rokującym reżyserem o nazwisku Steven Spielberg, który nakręcił dla nich film "The Sugarland Express". Zanuck i Brown, mając w pamięci podobny do "Szczęk" telewizyjny film Spielberga zatytułowany "Pojedynek na szosie", postanowili powierzyć projekt młodemu, bo 26-letniemu reżyserowi. Niedługo potem zaczęli żałować tej decyzji, ale z perspektywy czasu była ona bardzo trafna.
Aktorski casting wszech czasów
Na 9 dni przed rozpoczęciem zdjęć nie wiadomo było, kto zagra Quinta i Hoopera, dwóch z trzech głównych bohaterów opowieści. Ostatecznie Roy Scheider, znany wtedy z m.in. "Francuskiego łącznika", wcielił się w postać szefa policji, a biologa morskiego zagrał Richard Dreyfuss, mało jeszcze wtedy znany aktor polecony przez George’a Lucasa.
Na ich tle gigantem aktorskim był w tamtych czasach Robert Shaw, który na swoim koncie miał dziesiątki większych i mniejszych ról w wielu bardzo znanych filmach, w tym m.in. oscarowych "Oto jest głowa zdrajcy" czy "Żądło". Shaw był też dramaturgiem i w głównej mierze odpowiada za genialny monolog Quinta o USS Indianapolis, który tak świetnie wybrzmiał w "Szczękach".
Aktorzy spisali się doskonale także w rolach drugoplanowych i epizodycznych. Zmarła niedawno mieszkanka wyspy, na której kręcono film, Lee Fierro, wcieliła się w panią Kintner, matkę drugiej ofiary rekina, małego Alexa.
Pamiętacie scenę, w której wdowa Kintner policzkuje szefa Brody’ego? Po premierze filmu na wyspie bardzo często pojawiali się ludzie, którzy namawiali ją do odtworzenia tej sceny i chcieli być przez nią uderzeni w twarz… Po jakimś czasie Lee Fierro zaczęła odmawiać tym prośbom.
Bez scenariusza, bez aktorów, bez rekina… Ruszają zdjęcia
Budżet filmu ustalono na 3,5 mln dol., a zdjęcia miały zamknąć się w 55 dniach. Ruszyły one 2 maja 1974 r. i miały się zakończyć w czerwcu. Tak rozpoczął się produkcyjny horror, który przeszedł do historii Hollywood. To Richard Dreyfuss wspominał po latach, że prace na planie ruszyły bez scenariusza, bez aktorów, bez rekina.
Miejscowość Amity, w której rozgrywa się książkowa opowieść, przeniesiono z Long Island na wyspę Martha's Vineyard, bardzo popularny amerykański kurort. Nie wszyscy mieszkańcy wyspy cieszyli się z obecności ekipy "Szczęk", która musiała zagwarantować, że po zakończeniu pracy "wszystko wróci na swoje miejsce" i że "po sobie posprząta". Dziś Martha's Vineyard jest miejscem, które ściąga turystów (czytaj: pieniądze), właśnie dlatego, że kręcono tam "Szczęki".
Problemy zaczęły się na oceanicznym planie zdjęciowym. Na potrzeby filmu zbudowano specjalny sprzęt do kręcenia w wodzie, ale najwięcej problemów sprawiał mechaniczny rekin, a nawet kilka. Początkowo rolę tę zagrać miał prawdziwy rekin, ale zrezygnowano z tego pomysłu, gdy zdano sobie sprawę, że rekiny nie słuchają poleceń reżysera.
Na potrzeby filmu stworzono więc trzy pełnowymiarowe pneumatyczne i pływające rekiny, które nazwano imieniem Bruce – od imienia prawnika Spielberga Bruce’a Ramera. Rekiny zaprojektował Joe Alves, który w 1983 r. nakręcił koszmarnie złe "Szczęki 3-D" i był to pierwszy oraz zarazem ostatni jego reżyserski projekt.
Skonstruowaniem mechanicznych rekinów zajęła się ekipa 40 techników, którzy budowali je przez pięć miesięcy pod czujnym okiem Boba Matteya, który stworzył wcześniej wielką kałamarnicę do filmu "20 000 mil podmorskiej żeglugi". Do obsługi każdego z Bruce’ów potrzebnych było 14 osób. Modele dobrze działały w hangarze, ale po dostarczeniu rekinów na plan, jeden z nich… zatonął i trzeba było wydobyć go z dna morskiego. To była malutka część kłopotów, które nękały ekipę.
"Szczęki" były pierwszym filmem zrealizowanym na oceanie, co utrudniło prace, a co za tym idzie - doprowadziło do przekroczenia harmonogramu i zwiększenie budżetu do 9 milionów dolarów. Nie pomagał brak doświadczenia Spielberga, który rzucił się na głęboką wodę.
Sprzęt na oceanie nękała słona woda i korozja, w kadr wpływały żaglówki pełne gapiów, Orca miała awarię i zatonęła, pogoda była niesprzyjająca, aktorzy chorowali na oceanie, Shaw nadużywał alkoholu, kłócił się z Dreyfussem i uciekał przed podatkami do Kanady. I przede wszystkim rekin nie działał! Z dwunastogodzinnego dnia pracy, na zdjęcia udawało się wygospodarowywać średnio jakieś cztery godziny. Dzięki tym problemom udało się na szczęście dopracować scenariusz, co dobrze zrobiło filmowi.
Zamiast 55, prace na planie "Szczęk" trwały 159 dni. Kariera Spielberga wisiała na włosku, bo nikt w Hollywood nie przekraczał terminu o 100 dni… Uratować go mógł tylko sukces! I Verna Fields, która film po mistrzowsku zmontowała.
Kłopoty z mechanicznym rekinem przyczyniły się do powstania genialnego pomysłu. Przez większą część filmowej opowieści widzowie nie widzą rekina i jego obecność jest nam tylko sugerowana. Prawdziwa magia kina! To był pomysł Spielberga, który postanowił w ten sposób zbudować atmosferę zagrożenia, wzorując się na kinie Hitchcocka. Kluczową rolę odegrała tutaj muzyka Johna Williamsa, dziś klasyczne dzieło z niezapomnianym motywem przewodnim, który zna chyba każdy z nas.
Narodziny gwiazdy
Premiera filmu odbyła się 20 czerwca 1975 r. "Szczęki" wprowadzono premierowo na blisko 500 ekranów, miały ogromną kampanię marketingową, promocję głównie w telewizji (to była nowość!), o wartości 2,5 mln dol. W ciągu pierwszych 38 dni na film sprzedano 25 mln biletów, co w 1975 r. przyniosło rekordowe 102,5 mln dol. wpływów. "Szczęki" okazały się wtedy najbardziej kasowym filmem w historii kina i przewodziły liście przebojów do czasu pojawienia się "Gwiezdnych wojen" w 1977 r. Zapoczątkowały też nowy model ekonomiczny w Hollywood polegający na prezentacji w okresie letnim prostych, ale widowiskowych filmów akcji. "Szczęki" rozkręciły też na dobre karierę Stevena Spielberga, ale to już inna historia.
Reakcje widzów były jednoznaczne. Wielkie uznanie dla filmu, ale też poważny strach przed wodą – szczególnie w kurortach, gdzie widywano rekiny. Nieprzypadkowo film trafił do kin wraz z rozpoczynającym się sezonem wypoczynkowym, a jego hasło reklamowe brzmiało: "Zobacz, zanim pójdziesz popływać!". Genialny zabieg promocyjny przyniósł też niepożądany skutek. Popularność książki i filmu źle wpłynęły na postrzeganie rekinów, oceanicznych drapieżców. Peter Benchley żałował po latach, że przyczynił się do przetrzebienia tego szlachetnego gatunku. Fenomen kulturowy ma swoją cenę.
"Szczęki" doczekały się też trzech kontynuacji, z których każda kolejna była coraz gorsza, oraz licznych naśladowców, z których żaden nie zbliżył się do tego legendarnego filmu. "Szczęki" zdobyły 3 Oscary, za muzykę, montaż i dźwięk, a przegrały tylko w kategorii Najlepszy Film z "Lotem nad kukułczym gniazdem" (Spielberg nie zdobył wtedy nominacji za reżyserię). Mechaniczny Bruce, po rekonstrukcji, będzie w przyszłym roku jednym z głównych eksponatów muzeum tworzonego przez Amerykańską Akademię Filmową. To najlepsze potwierdzenie miejsca w historii kina dla tego arcydzieła.