Adam Pawlikowski: z dnia na dzień został persona non grata
W tej historii nie ma happy endu...
Tę scenę znają chyba wszyscy kinomani, nawet ci, którzy nie widzieli w całości "Popiołu i diamentu". Maciej Chełmicki, grany przez Zbyszka Cybulskiego, podpala kolejne kieliszki wódki wspominając zabitych towarzyszy broni. Jednak nie tylko on jest bohaterem tych nietypowych "dziadów". Swój udział w jednej z najbardziej kanonicznych scen w historii polskiego kina miał ktoś jeszcze.
Adam Pawlikowski to jedna z najbarwniejszych postaci warszawskiej bohemy lat 50. i 60. Bon vivant, erudyta, wirtuoz okaryny, żołnierz AK, gawędziarz i popularny aktor, który nigdy nie przekroczył progu szkoły aktorskiej. Znał wszystkich, był uwielbiany przez publiczność, krytyków i środowisko. Wykreował wiele niezapomnianych ról.
Jednak w tej historii nie ma happy endu. Wszystko przez ponure wydarzenia z 1967 r. Środowiskowy ostracyzm, powolne popadnięcie w obłęd i smutny koniec na warszawskim trotuarze 17 stycznia 1976 r.