''Marny dorobek''
Potem jednak, gdy już otrzymała dyplom, tych przykrych momentów było jeszcze więcej. Na studiach uchodziła za prymuskę, profesorowie byli zachwyceni jej talentem i sądzili, że zostanie prawdziwą gwiazdą.
- Ale z tego, że namaścili mnie na jedną z najlepiej zapowiadających się aktorek swojego pokolenia, niewiele wynika. Lepiej się do tego nie przywiązywać – komentowała w "Gali".
I choć początki miała udane – krytyka się nią zachwyciła i młodziutka Pilaszewska zgarnęła kilka nagród – później dobra passa się skończyła. Aktorka wielokrotnie narzekała, że filmowcy często ją pomijali, nie pozwolili się jej wykazać.
- Nie za każdym razem dostaje się szansę, żeby pokazać, co się potrafi– mówiła w "Rzeczpospolitej".- Nie mogę powiedzieć, że miałam szczęście do wielkich ról. W mojej karierze nie zagrałam ani u Kieślowskiego, ani u Wajdy. To marny dorobek.