Agnieszka Pilaszewska: Jako scenarzystka odniosła ogromny sukces
19.03.2019 | aktual.: 20.03.2019 11:35
Przez lata pokornie znosiła docinki oraz humory reżyserów i przyjmowała oferty pracy, które zupełnie jej nie odpowiadały. Dla młodej dziewczyny, dopiero rozpoczynającej przygodę z filmem, która na studiach uchodziła za jedną z najlepszych, najbardziej obiecujących młodych artystek, był to ogromny cios. Zawód aktora przyniósł jej przede wszystkim rozczarowanie.
Przez lata pokornie znosiła docinki oraz humory reżyserów i przyjmowała oferty pracy, które zupełnie jej nie odpowiadały.
Dla młodej dziewczyny, dopiero rozpoczynającej przygodę z filmem, która na studiach uchodziła za jedną z najlepszych, najbardziej obiecujących młodych artystek, był to ogromny cios. Zawód aktora przyniósł jej przede wszystkim rozczarowanie.
Wreszcie uznała, że dość już ma tej sytuacji, dorabiania w serialach i martwienia się, czy starczy jej pieniędzy do następnej wypłaty. Rzuciła granie, zajęła się pisaniem scenariuszy. I wreszcie los się do niej uśmiechnął – jako scenarzystka odniosła ogromny sukces.
Czasem tylko tęskni za pracą na planie. Ale nikt nie dzwoni z propozycjami. 19 marca Agnieszka Pilaszewska skończyła 54 lata.
''A co ty będziesz robić w teatrze z taką du...''
O występach na scenie marzyła od dziecka. Śmiała się, że aktorstwo było jej pisane, nie widziała się w innym zawodzie.
- Ja się urodziłam aktorką* – żartowała w "Gali". *- Moja mama przy łóżku miała zdjęcie Shirley Temple. Patrzyła na nią przez całą ciążę.
Wybrała studia na PWST w Warszawie i swojego wyboru nigdy nie żałowała – oprócz tego jednego momentu, który wspomina z przykrością nawet mimo upływu wielu lat.
- Pamiętam, jak Adam Ferency, bezczelny, tego mu nie daruję do końca życia, spojrzał na mnie i powiedział: "A co ty będziesz robić w teatrze z taką du..."- opowiadała urażona. - Wtedy byłam dużo szczuplejsza niż dzisiaj, choć zawsze byłam rozłożysta. To mnie zabolało.
''Marny dorobek''
Potem jednak, gdy już otrzymała dyplom, tych przykrych momentów było jeszcze więcej. Na studiach uchodziła za prymuskę, profesorowie byli zachwyceni jej talentem i sądzili, że zostanie prawdziwą gwiazdą.
- Ale z tego, że namaścili mnie na jedną z najlepiej zapowiadających się aktorek swojego pokolenia, niewiele wynika. Lepiej się do tego nie przywiązywać – komentowała w "Gali".
I choć początki miała udane – krytyka się nią zachwyciła i młodziutka Pilaszewska zgarnęła kilka nagród – później dobra passa się skończyła. Aktorka wielokrotnie narzekała, że filmowcy często ją pomijali, nie pozwolili się jej wykazać.
- Nie za każdym razem dostaje się szansę, żeby pokazać, co się potrafi– mówiła w "Rzeczpospolitej".- Nie mogę powiedzieć, że miałam szczęście do wielkich ról. W mojej karierze nie zagrałam ani u Kieślowskiego, ani u Wajdy. To marny dorobek.
''Chodziło o pieniądze''
Często musiała przyjmować role, których wcale nie chciała grać, występowała w produkcjach, których nie lubiła.
- Mam niemiłe wrażenie, że raczej się cofnęłam. To nie było wyzwanie dla mojego warsztatu. Kocham swój zawód i wciąż potrafi mnie fascynować. Ale ciekawe propozycje to rzadkość. Już nie mam ochoty grać wesołych cioteczek– irytowała się. - Szkoda nawet o tym mówić.
''Można zdechnąć z głodu''
Na pocieszenie został jej teatr, który Pilaszewska uwielbia, ale sama przyznawała, że jeden etat to za mało, by się utrzymać.
Wreszcie miała tego dość i postanowiła zupełnie zmienić swoje życie. Zrezygnowała z grania w serialach. Sama zaczęła je pisać.
Wyswatał ich jamnik
W tej decyzji wspierał Pilaszewską jej mąż, Maciej Maciejewski, również scenarzysta i pisarz. Poznali się, gdy aktorka odchorowywała nieodwzajemnioną miłość do pewnego plastyka. Kiedy zobaczyła Maciejewskiego, zupełnie zapomniała o złamanym sercu. Ich spotkanie zaaranżował przyjaciel, który chciał, by doświadczony scenarzysta rzucił okiem na próbki pisarskie Pilaszewskiej.
– Gdy tylko zobaczyłam Maciejewskiego, wiedziałam, że to będzie ojciec moich dzieci – mówiła w "Rewii". Utwierdziła się w tym przekonaniu, gdy jej ukochany pies, który zazwyczaj nie tolerował obcych, niespodziewanie zaczął się łasić do mężczyzny.
– Umówiliśmy się wieczorem na warszawskiej Starówce, potem odwiozłam go do hotelu, w którym się zatrzymał. Do piątej rano rozmawialiśmy w samochodzie. Była z nami moja ukochana jamniczka, która nie znosiła obcych. Tymczasem Maćkowi siedziała na kolanach, a gdy wróciłyśmy do domu, nadal merdała ogonem jak oszalała, wcale nie zamierzała spać – wspominała. - Trzy miesiące później dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
''Więcej rozczarowań nie zniosę''
W 2011 roku napisała scenariusz do serialu "Przepis na życie". Trzy lata później zaczęła prowadzić program kulinarny "Słodka rywalizacja". Ani przez chwilę nie żałowała, że wywróciła swoje życie do góry nogami.
- Podjęłam decyzję, że biorę mój los we własne ręce. Bez podporządkowywania się trendom, zniekształcania twarzy, debilnych diet i całej upokarzającej reszty – mówiła w "Gali".
Od tej pory nie dostawała praktycznie żadnych propozycji aktorskich. A nawet kiedy ktoś już do niej zadzwonił, odmawiała.
Ale najwidoczniej zmieniła zdanie. Od pół roku można ją oglądać w "Na dobre i na złe".