Bieda aż piszczy
Urodził się w Gdańsku, jako jedno z siedmiorga dzieci dyrektora kolejowego i gospodyni domowej. Wspominał, że jego rodzice i rodzeństwo przejawiali rozmaite talenty artystyczne - przede wszystkim muzyczne - jednak nie mieli warunków, by rozwijać swoje umiejętności.
- Był czas, kiedy rodzicom świetnie się powodziło, ojciec za oszczędności kupił młyn parowy, ale nowa władza po wojnie go odebrała. Tak zaczęła się bieda. Bieda taka, że nie mieliśmy podłogi, tylko klepisko, na noc zaściełane słomą. Przeszedłem taką biedę, że jeszcze na studiach moim jedynym marzeniem było najeść się. My, dzieci, handlowaliśmy mydłem, tytoniem, mama rozesłała nas po gospodarstwach, żebyśmy zarabiali - opowiadał w "Polskiej Gazecie Wrocławskiej".