''Zawada: tak się będę nazywała''
Swojego przyszłego męża, Andrzeja Zawadę (na zdjęciu), poznała na spotkaniu Klubu Wysokogórskiego w Zakopanem.
- Po schodach, w smudze światła z otwartych drzwi schodził ku nam chłopak – wysoki, smukły. Nogi się pode mną ugięły. Dobrze, że siedzę – pomyślałam – bo chyba bym upadła. Ogarnęło mnie gwałtowne uczucie słodkiej drętwoty. Tak, to był Ten, na którego czekałam, na jakiego czekają w swych wyobrażeniach o mężczyźnie dziewczyny. Szedł ku mnie. Nie wiedziałam, kim jest, jak się nazywa, co robi, nie widziałam go nigdy przedtem. Podszedł do naszej grupy, witając się ze znajomymi. Mnie się przedstawił: Andrzej Zawada. Zawada: tak się będę nazywała – przeleciało mi przez głowę – to brzmi trochę jak pseudonim teatralny – pisała o ich pierwszym spotkaniu w książce „Życie z Zawadą”.