Anna Przybylska dla WP
W wywiadzie dla Playboya w 2010 roku, szczerze opowiedziałaś o swoim bezproblemowym podejściu do scen erotycznych w filmie. W „Sępie” też będzie kila odważniejszych ujęć. Co jednak wydało mi się najciekawsze w całym kontekście, to twoja wypowiedź odnośnie Jenny Jameson. Czy to prawda, że do tego typu scen motywujesz się jej twórczością?
Śmiało mogę potwierdzić, że nie mam żadnego problemu ze scenami erotycznymi w filmie czy też z ich realizacją na planie. Co do Jenny, to był oczywiście żart, ale dobrze jest się poczuć odważniej i być bardziej wyzwoloną, kiedy trzeba nakręcić tego typu scenę. Cokolwiek nam w tym pomoże jest dobre (śmiech).
Zawsze w tego typu sytuacjach towarzyszył mi całkowity profesjonalizm ze strony ekipy. Raz mi się tylko zdarzyło, że kolega za kamerą jadł kanapkę podczas kręcenia sceny erotycznej. Tylko ten jeden raz musiałam przerwać i zwrócić mu uwagę. Po za tym jednym incydentem, zawsze mi się wydawało, że to właśnie bardziej panowie są zażenowani w trakcie kręcenia tego typu ujęć. Przynajmniej bardziej ode mnie (śmiech).
Rozmawiała Katarzyna Kasperska