Z powrotem w Iranie
Mając tak dobrze przygotowaną przykrywkę, kierownictwo CIA zwróciło się do Kanadyjczyków, tłumacząc im szczegóły operacji. Problem tkwił jednak w tym, kto dostarczy do Iranu fałszywe paszporty i przeprowadzi sześcioro wystraszonych ludzi przez lotnisko, tak by nie spanikowali. Tony Mendez zgłosił się na ochotnika.
To była jedna z najniebezpieczniejszych operacji w życiu Mendeza. Siedmiu Amerykanów z fałszywymi paszportami miało przejść przez zatłoczone, świetnie chronione lotnisko, udając, że w ogóle ich to nie stresuje. Nie było planu awaryjnego. Mendez nie miał ze sobą nawet pistoletu. Co więcej, dwoje z ratowanych dyplomatów pracowało wcześniej przy wydawaniu wiz,* ich twarze były więc znane wielu mieszkańcom* Teheranu.
Na szczęście przykrywka zadziałała idealnie i nikt nie robił Amerykanom żadnych kłopotów. Niepotrzebny okazał się nawet egzemplarz Variety z reklamą "Argo", który Mendez miał ze sobą na wszelki wypadek.
Kilka godzin po tym, jak samolot Swissair wzbił się w powietrze, w siedzibie Studio Six w Los Angeles zadzwonił telefon. "Już po wszystkim" odezwał się w słuchawce niezidentyfikowany głos "udało im się".