Barbara Garstka jako legendarna Elżbieta Czyżewska. "Najbardziej zabolało to, że na jej pogrzebie było tylko 30 osób"

- Polskie władze "wypluły" Czyżewską z kraju. Była gnębiona za swój związek z obcokrajowcem żydowskiego pochodzenia. Trafiła do Stanów, gdzie – jak zdążyłam się zorientować - jej nazwisko jest bardziej rozpoznawalne niż w Polsce - mówi w rozmowie z WP Barbara Garstka, która w nowym spektaklu wciela się w Elżbietę Czyżewską. Polską Marylin Monroe.

Barbara Garstka stworzyła monodram o Elżbiecie Czyżewskiej
Barbara Garstka stworzyła monodram o Elżbiecie Czyżewskiej
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne aktorki | Jarosław Niemczak
Magdalena Drozdek

Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Wszystko zaczęło się od serialu TVP?

Barbara Garstka: Moment, w którym dostałam rolę Elżbiety Czyżewskiej w "Osieckiej", był kluczowy. Niewiele wtedy wiedziałam o swojej bohaterce. W trakcie prac nad serialem okazało się, że będę wykonywała wiele jej piosenek, coraz więcej się o niej dowiadywałam i odkrywałam, że towarzyszyła mi na różnych etapach kariery.

Ludzie mnie tak często do niej porównywali. A ja zawsze chciałam zrobić swój własny projekt i gdy pojawiła się taka możliwość, nawiązałam współpracę z Magdaleną Małecką – Wippich i poprosiłam ją o napisanie sztuki właśnie o Czyżewskiej. Bolało mnie, że choć Czyżewska była tak wielką gwiazdą w latach 60., to została w Polsce zapomniana. Magda podeszła do tematu bardzo wnikliwie i wyszedł naprawdę dobry tekst, pokazujący wyjątkowość osobowości Czyżewskiej i niebanalną przestrzeń jej życia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czyżewska mówiła: "gram zawsze tak, jakbym sama znalazła się w tej sytuacji". Podpisałabyś się pod tym?

Tak, to stara krakowska szkoła aktorska z czasów Jerzego Treli, Krzysztofa Globisza, Anny Polony.

To znaczy, że musiałaś wczuć się w bardzo trudną historię. Zaczynając od tego, że Elżbieta Czyżewska została osierocona przez ojca, matka popadła w alkoholizm, dorastała w biedzie i nie miała łatwego startu w życiu.

Prawda, żyła w wielkiej biedzie. Nie miała takich możliwości jak jej koledzy ze środowiska artystycznego, ale była niesamowicie silną i zdeterminowaną kobietą. Tak bardzo chciała się wykształcić i grać, że nie było takiej siły, która by ją zatrzymała. O Czyżewskiej krąży wiele anegdot i smutnych historii, ale większość to są tylko nasze wyobrażenia o niej. Wywodziła się z biednej rodziny, mieszkała w sierocińcu, matka była alkoholiczką, ale mimo to odbyła długą i rzetelną drogę, by stać się jedną z największych polskich gwiazd i być nazywaną "polską Marylin Monroe" lat 60.

Miała też szansę osiągnąć wielki sukces w Stanach. Słynna jest historia o tym, jak uczyła Meryl Streep.

Polskie władze "wypluły" Czyżewską z kraju. Była w związku z dziennikarzem Davidem Halberstamem, który w połowie lat 60. musiał wyjechać z Polski za swoje polityczne teksty. Czyżewska niedługo później także wyemigrowała, bo była gnębiona za swój związek z obcokrajowcem żydowskiego pochodzenia. Trafiła do Stanów, gdzie – jak zdążyłam się zorientować - jej nazwisko jest bardziej rozpoznawalne niż w Polsce. Zagrała w "Seksie w wielkim mieście", rozkochała się w Nowym Jorku, spotkała Meryl Streep, z którą pracowała i uczyła ją języka polskiego. Meryl w wywiadach potem powtarzała, że swoją postać z "Wyboru Zofii" wzorowała właśnie na Czyżewskiej.

Googlując dzisiaj Czyżewską, najwięcej znajdzie się historii o alkoholizmie, życiowych dramatach.

Ludzie skupiają się na skrawkach z jej prywatnej, miejscami niezwykle trudnej historii, a nie mówią o sukcesach. Nie wiem, czy to taka nasza polska przywara, że skupiamy się na tym, co komu w życiu nie wyszło? Tak, jest w jej historii alkoholizm, ale też ogromna determinacja, by z niego wyjść. Dlatego chciałam ocalić jej historię.

Tytuł monodramu, czyli "Najszczęśliwszy dzień", odnosi się do dnia 13 czerwca 1965 r., kiedy to Elżbieta rano bierze ślub z Davidem Halberstamem i potem w kostiumie ślubnym jedzie na stadion warszawskiej Skry po to, żeby odebrać Złotą Maskę, nagrodę dla najlepszej aktorki, i na masce niebieskiego samochodu wraz z Bogdanem Łazuką okrąża stadion, machając do wszystkich jak prawdziwa królowa.

Barbara Garstka jako Elżbieta Czyżewska
Barbara Garstka jako Elżbieta Czyżewska© Archiwum prywatne aktorki | Patrycja Wircichowska

Tak ją widzisz?

Elżbieta Czyżewska była kometą, która przeleciała po naszym niebie i nie zdążyliśmy jej złapać. Była legendą i osiągnęła wielki sukces. Mnie najbardziej zabolało to, że na jej pogrzebie w 2010 r. było tylko 30 osób. Artyści z Polski ciągnęli do niej do Stanów i korzystali z jej gościnności. W kraju znano ją swego czasu jako największą polską gwiazdę lat 60., a prawie nikt nie przyszedł, by ją pożegnać. Nie do uwierzenia, że tyle aktorów pozostaje w naszej pamięci, są naszymi autorytetami, a o Elżbiecie Czyżewskiej zapomniano. Dlatego mam nadzieję, że nasza sztuka przypomni te dobre, jasne strony Elżbiety.

Jak czujesz się, wchodząc do jej świata?

Bardzo to jest ciekawe. Jestem zafascynowana. Odnajduję różne cechy wspólne, ale też różnice.

Co macie ze sobą wspólnego?

Determinację i chęć grania. Czyżewska powtarzała, że może grać wszystko: słonia, psa, służącą czy Rosjankę. Byle grać. Dla mnie to jasne, że granie to jest droga, którą chcę podążać. Tak jak ona pochodzę z trochę innego świata niż ten aktorski. Na początku poruszałam się w tym jak dziecko we mgle. Do dziś nie mam wielkich kontaktów, ale dzięki determinacji gram i próbuję coś osiągnąć. To nasza wielka wspólna cecha. Mam nadzieję, że też łączy nas sceniczny wdzięk.

A różnice?

Nie lubię chodzić po bankietach i załatwiać na nich biznesowych spraw. Chciałabym, żeby zasady gry w tym świecie były bardziej ustalone. Trochę inaczej widzę świat niż Elka. Moi rodzice nie byli alkoholikami, zostałam inaczej wychowana. Myślę, że alkohol mógł być ich sposobem na ucieczkę od rzeczywistości, z którą akurat tak próbowali sobie poradzić. Jest we mnie dużo zrozumienia dla tej części historii Czyżewskiej.

Co cię kręci w zawodzie aktorki?

To, że mogę zapraszać ludzi do swojej iluzji. Wyrobiłam sobie taką markę, że ludzie zdecydowali się finansowo wesprzeć mój spektakl. Są ludzie, którzy wierzą w teatr i to jest niesamowite. "Najszczęśliwszy dzień" udało się pokazać dzięki Justynie Sieńczyłło i Teatrowi Kamienica, w którym mój monodram znalazł swój dom.

A co ci w tym świecie teatralno-serialowo-filmowym przeszkadza?

Systemy mi przeszkadzają. Stereotypy i plotki. Często w tym zawodzie zderzamy się ze ścianą. Pracowałam już w swojej karierze w kilku teatrach, więc patrzę na to już z innej perspektywy. W ostatnim czasie pracowałam głównie w Teatrze Dramatycznym, ale nastąpiła zmiana dyrekcji. Była wokół tego głośna afera związana z Moniką Strzępką, która zostawiła z teatru zgliszcza. Wszystkie spektakle, w których grałam, zostały unicestwione i zdjęte z afisza.

Raz polityka, raz pandemia. Otwarcie opowiadałaś o tym, jak aktorzy zostali na lodzie.

Nie było dla nas pomocy. Składaliśmy do urzędów wnioski, których nie dało się rozpatrzyć. Pamiętam dobrze rozmowy z urzędniczkami. To były jak rozmowy przedstawicieli dwóch różnych galaktyk. Panie nie rozumiały, że nie da się policzyć np. przepracowanych godzin. Wydanie jakiejkolwiek finansowej pomocy graniczyło z cudem. To był dobry czas, by zrozumieć, że bez kultury nie ma narodu. Gdyby nie to, że nasza kultura latami się tak niesamowicie rozwijała, powstały dziesiątki filmów czy seriali, to człowiek by był pusty w środku. A artyści? Jesteśmy kreatywni, więc koniec końców zawsze znajdziemy dla siebie jakieś koło ratunkowe.

Twoim była praca w sklepie meblowym. Pamiętam te nagrania na InstaStories. Zrobiła się wokół tego sensacja.

A ja po prostu poszłam do pracy. Przecież nie będę siedzieć, płakać i załamywać się. Zwyczajnie wykorzystałam możliwość, którą podsunął kolega, oferujący pracę w sklepie meblowym. Od razu się zgłosiłam, bo pomyślałam, że muszę wziąć życie w swoje ręce i zarabiać. Różnie to było odbierane. Niektórzy mówili, że zwariowałam, niektórzy bili brawo. Dla mnie to była normalna kolej rzeczy. Nie mam pracy, to idę do innej.

Faktycznie zrobiła się z tego sensacja w mediach. Po tym, jak wszyscy o tym napisali, zaczęły spływać propozycje pracy, m.in. przy filmie "Teściowie". Dzięki temu mogłam zrezygnować z meblowego i utrzymać się z pracy aktorskiej. Oglądałaś "W trójkącie"? To właśnie było to. Płyną statkiem bogaci ludzie, a gdy w sztormie wszystkie pieniądze przepadają, hierarchia się odwraca. Nagle pani sprzątająca ma największą władzę, bo potrafi i złowić rybę, i zbudować domek. A ci, którzy opierali się na swoich pieniądzach, stali się bezużyteczni.

Nie chcę wystawiać na piedestał tego, że poszłaś do normalnej pracy, ale czy ta sytuacja zmieniła twoje podejście do aktorstwa czy show-biznesu?

Nie, nic się nie zmieniło. Nabrałam innego doświadczenia pracy sprzedawcy, pracy z klientem. Wiele się nauczyłam, a przede wszystkim tego, że scena, a nie stanie przy komputerze i wyszukiwanie produktów, to jest naprawdę to miejsce, w którym chcę być.

Powiedziałaś w jednym z wywiadów: "Nie dam sobie złamać kręgosłupa, bo uczyli mnie tego wielcy artyści, z którymi stawałam na scenie". Pandemia próbowała go złamać czy jeszcze coś?

Było parę rzeczy. To, jak sobie z nimi człowiek radzi, zależy od wartości, które wynosi się z domu i ze studiów aktorskich. Mam swój kręgosłup moralny, znam swoje zasady i buduję swoją karierą pracą i doświadczeniem. Nie załatwiam sobie ról pokątnie. Uczciwie na to pracuję. Nie ma rzeczy, których muszę żałować. Wiem, że w tym zawodzie cały czas jest lęk o to, czy będzie praca czy nie. I czasem, przez ten lęk, bierzemy projekty, które pozwalają nam egzystować i zapłacić rachunki. Ale na dłuższą metę tak się nie da. Ta praca ma dawać satysfakcję. Mi daje ją świadomość, że zabieram kogoś w podróż, którą sama przygotowałam.

Zaczęłyśmy naszą rozmowę od cytatu z Elżbiety Czyżewskiej, to na koniec mam taki: "Nie lubię grać tylko jednej roli i to jest rola pięknej blondynki. Chcę odpowiadać za to, jak gram, a nie za to, jak wyglądam". Podpiszesz się pod tym?

Pomimo wieku i doświadczenia ląduję często w rolach przypasowanych do młodych dziewczyn. To bywa moją przeszkodą, bo przepadają mi role dojrzałych bohaterek. Jestem zdania, że trzeba znać siebie, kochać siebie, jakim się jest, znać swoje dobre i słabe strony. Dopóki mogę grać młode dziewczyny, to super. Będę się w nie wcielać, jak długo się da. Wiem, że to może być frustrujące, jak dla Elżbiety mogło być frustrujące wykorzystywanie jej seksapilu. Ale ja chcę traktować to jako atut.

Teraz skupiam się na tym, by pokazać ludziom postać Elżbiety Czyżewskiej. A co będzie potem? Na pewno będzie fajnie. I może, tak jak Ela, trafię ze swoim monodramem do Nowego Jorku.

Monodram Barbary Garstki będzie można zobaczyć 17 maja w Promie Kultury w Warszawie, a także 1 i 2 czerwca w krakowskim Teatrze VARIETE.

rozmawiała Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski

W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)