Bartosz Żurawiecki: Kogo obchodzi Rumun?

O koszmarze polskiej biurokracji, o złym działaniu polskich sądów, o przemocy policji, a zwłaszcza o tym, jak traktujemy obcych – imigrantów, cudzoziemców czy choćby ludzi w gorszej od nas sytuacji materialnej i życiowej…

Bartosz Żurawiecki: Kogo obchodzi Rumun?

Nie, o tym wszystkim nie umiemy mówić. A już na pewno nie w kinie. Dlatego muszą za nas robić to inni. Choćby Rumuni (wiadomo, jak w świetnej formie jest od kilku lat kino rumuńskie). Dobrze, że chociaż częściowo za polskie pieniądze.

Właśnie trafił do naszych kin film Droga na drugą stronę rumuńskiej reżyserki, Anki Damian. Autorka opowiada w nim historię życia i śmierci swojego rodaka Claudiu Crulica, który zmarł z głodu w krakowskim areszcie. Miał zaledwie 33 lata. Crulic został oskarżony o kradzież portfela i pieniędzy należących do sędziego Sądu Najwyższego. Nie popełnił tego przestępstwa, czego łatwo było dowieść. Niestety, nikt nie chciał Claudiu słuchać, nikt też nie sprawdził dowodów. Bohater podjął więc w proteście strajk głodowy. Który skończył się, jak się skończył, w styczniu 2008 roku.

Początkowo film o Cruliku miał być fabularyzowanym dokumentem wzbogaconym o wstawki animowane. Z czasem jednak animacja zaczęła brać w nim górę i tak oto mamy animowany dokument – coś, co widzieliśmy wcześniej chociażby w Walcu z Baszirem czy Persepolis. Narratorem jest sam Claudiu (w polskiej wersji językowej wcielił się w niego Maciej Stuhr)
, który snuje zza grobu opowieść o swoim życiu (klasyczny chwyt znany chociażby z Bulwaru Zachodzącego Słońca i American Beauty). Wprowadza to element dystansu, ironii, zgryźliwego poczucia humoru, ale też przejmujący ton osobistych zwierzeń kogoś, komu w życiu się nie wiodło. Kto w dzieciństwie został porzucony przez własnych rodziców i kto, kompletnie osamotniony, toczył swą
desperacką, heroiczną walkę o sprawiedliwość. Trochę szkoda, że – gdy bohater opada z sił – partię narracyjną w filmie przejmuje lektor (Andrzej Olejnik)
, który beznamiętnym głosem wprowadza nas w zawiłości proceduralne sprawy Crulica. Gdyby Claudiu doprowadził swą opowieść aż do końca, efekt – myślę – byłby jeszcze silniejszy.

Damian przywraca Drogą na drugą stronę godność i autonomię człowiekowi, o którym najpierw wszyscy, z rodziną włącznie, zapomnieli, a który potem stał się „bulwersującym przypadkiem”. Oglądamy na ekranie prywatne zdjęcia Crulica, poznajemy jego biografię. Damian łączy historię intymną z oskarżeniem bezdusznego i niewydolnego zarazem systemu. Claudiu jest żywym wcieleniem Józefa K. z „Procesu”. Określenie „kafkowski” bywa nadużywane, ale w tym wypadku wydaje się jak najbardziej na miejscu. Wystarczy wsłuchać się w opis biurokratycznych zagrywek i uników, wczytać się w pustą a dętą treść pism z instytucji rozmaitych, które otrzymał w areszcie Crulic. Gdy Claudiu był już w stanie agonalnym, sąd podjął decyzję o jego przymusowym dokarmianiu. Jednak lekarze nie mogli się od razu zastosować do tego orzeczenia, gdyż musiało się ono najpierw… uprawomocnić.

Ale jest w tej sprawie jeszcze jeden aspekt, o którym wspomniałem na początku tekstu – polska ksenofobia, pogarda, nieufność, agresja, jaką okazujemy innym, zwłaszcza tym, których uznajemy za gorszych od siebie. Claudiu trafił do więzienia, bo pomylono go z jakimś „Cyganem” zarejestrowanym przez kamery na miejscu przestępstwa (choć nasz bohater nawet nie był z pochodzenia Romem). Trzymano go wiele miesięcy w zamknięciu, bo przecież, kto by się tam jakimś Rumunem przejmował?

Miałem przyjemność prowadzić w poznańskiej „kluboksięgarni” Głośna dyskusję wokół filmu Damian podczas festiwalu „Inwazja barbarzyńców”. Wzięli w niej udział: polski koproducent Drogi na drugą stronę Arkadiusz Wojnarowski, socjolog edukacji Eva Zamojska oraz przedstawiciele społeczności romskiej, Anna Markowska z Fundacji „Bahtałe Roma” i skrzypek Miklosz Deki Czureja. W czasie rozmowy padło wiele przykrych słów o tym, że Polska jest krajem zamkniętym, megalomańskim, nieprzyjaznym. Że wciąż uważamy ją za państwo wyłącznie „narodu polskiego”, a nie za miejsce, w którym żyją obywatele o różnym pochodzeniu etnicznym, także imigranci i przybysze. Arkadiusz Wojnarowski opowiadał, jak trudno było otrzymać pieniądze na realizację filmu z PISF-u, który jakże krzywo patrzy na dzieła przedstawiające Polaków w niezbyt korzystnym świetle. Bez problemu kasę dostają tylko produkcje w typie „Bitwy warszawskiej”. Wojnarowski przypomniał też, jak
negatywne stereotypy towarzyszą z kolei Polakom np. w Niemczech, gdzie studiował parę lat.

Jeśli więc chcemy być przez innych traktowani „po ludzku”, sami też tak innych traktujemy. To najprostszy wniosek, jaki można wyciągnąć z filmu Droga na drugą stronę. Obejrzyjcie go koniecznie!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)