Bartosz Żurawiecki: Mały krok człowieka

Obraz

Czasami trzeba wyjść z polskich kin i rozejrzeć się na rynku płyt DVD, bo można tu wyszperać rozmaite rarytasy. Często takie, które nigdy u nas na duży ekran nie trafiły. Ostatnio obejrzałem dwa unikaty – jeden ma wojnę w tytule, drugi dzieje się w czasie wojny.

Pierwszy z nich to film sprzed dwóch lat Todda Solondza, amerykańskiego reżysera, którego bardzo lubię. „Życie z wojną w tle” kontynuuje losy bohaterów rewelacyjnego „Happiness” z roku 1998. Tyle że grają ich już inni aktorzy, w jednym przypadku reżyser zmienił nawet postaci kolor skóry. Drobiazg w porównaniu np. z faktem, że w poprzednim filmie Solondza, „Palindromach”, główną bohaterkę odtwarzało osiem osób w różnym wieku, różnej rasy i płci. Rzec można, iż twórca szuka tego, co wspólne ludziom niezależnie od ich uwarunkowań biologicznych i społecznych. A tym czymś są frustracje, kompleksy, neurozy i inne nieszczęścia.

„Życie z wojną w tle” nie jest może aż tak błyskotliwe jak „Happiness”, ale to wciąż dotkliwa analiza sekretów i kłamstw, które kierują naszą egzystencją. Walki, jaka toczy się w nas, między kulturowymi nakazami a tym, co nam w duszy, głowie czy genitaliach gra. Solondz nie zostawia złudzeń – nie wygramy tej wojny. Polegniemy albo, w najlepszym razie, będziemy ją prowadzić do końca swoich dni. Bohaterowie filmu miotają się od jednego do drugiego krańca Ameryki, od Florydy do Los Angeles, próbując bezskutecznie osiągnąć pomyślność i spokój. Wpasować się w świat norm, znaleźć swoje miejsce na obrazku przedstawiającym szczęśliwe rodziny i ludzi sukcesu. „Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób.” – napisał Lew Tołstoj na początku „Anny Kareniny”, a Solondz rozwija tę myśl. Pokazuje różnice między oficjalnym wizerunkiem a bolesną, złożoną prawdą. Syzyfowy trud dążenia do ideału
narzuconego przez kulturę i otoczenie. Nie doczekają się spełnienia ani pedofil, który właśnie zakończył odsiadywanie kary, ani maniak seksualny wykonujący obsceniczne telefony do kobiet. Jak u Czechowa, także żadna z trzech sióstr nie zazna spokoju ducha, choć każda z nich wybrała inną drogę życiową. Są też dzieci owego pedofila – najmłodszy syn dorasta w załganym micie heroicznie zmarłego ojca. Chce być takim jak on „prawdziwym mężczyzną”. Przeżyje swą pierwszą życiową traumę, gdy dowie się, kim naprawdę jest jego tatuś.

Solondz opowiada o tym wszystkim z gorzką, przenikliwą ironią i wisielczym poczuciem humoru. Wspiera go grupa świetnych aktorów: Alisson Janney, Shirley Henderson, Michael Lerner, Ciaran Hinds, Ally Sheedy. Zwracam szczególną uwagę na brawurowy epizod w wykonaniu Charlotte Rampling, która gra starzejącą się, obcesową kobietą porzuconą przez męża i rodzinę.

U Solondza wojna toczy się pod powierzchnią uładzonego świata. U Claire Denis, w „Białej Afryce”, na jego powierzchni. To drugi z obejrzanych przeze mnie ostatnio filmów (oryginalny tytuł - „White Material”), który powinniście znaleźć na półkach z nowościami w wypożyczalniach DVD. Jesteśmy w jakimś nienazwanym kraju afrykańskim (zdjęcia powstały w Kamerunie), gdzie toczy się walka między siłami rządowymi a partyzantami. Towarzyszy jej nienawistna retoryka skierowana ku białym osadnikom. Maria (niezawodna Isabelle Huppert) nie chce jednak – wbrew licznym ostrzeżeniom i pomimo narastającej grozy – opuścić swej plantacji kawy.

Claire Denis, uznawana za jedną z najciekawszych artystek współczesnego kina, nie ma do Polski szczęścia. Parę lat pokazano kilka jej filmów podczas festiwalu Nowe Horyzonty i od tamtej pory cisza. Ta nieobecność wynika zapewne z faktu, że reżyserka nie korzysta z konwencjonalnej narracji. Stosuje elipsy, miesza płaszczyzny czasowe, fakty ze wspomnieniami i przeczuciami. Lub też nagle rozbija enigmatyczną opowieść dosadnymi, krwawymi efektami jak z horroru. „Biała Afryka” rozgrywa się w rzeczywistości rozchwianej, w czasie pomiędzy śmiercią starego porządku a narodzinami nowego. Na wierzch wyłażą wtedy upiory nienawiści, przemocy, uprzedzeń. Koszmar powoli staje się jawą. Maria, ubrana w białą sukienkę i objawiająca naiwność pierwszokomunijnego dziewczęcia, też będzie musiała w końcu zmienić się w potwora.

Opisane tu filmy, choć dzieją się w różnych częściach świata i zrobione zostały przez twórców o różnych osobowościach artystycznych, łączy nie tylko to, że ominęły polskie kina i ukazują się u nas dopiero teraz na płytach DVD. Oba opowiadają o małym kroku człowieka – z pozornie stabilnego, normalnego świata w otchłań.

Wybrane dla Ciebie

"Na publikę działa postać Kafki". Film Holland polskim kandydatem do Oscara
"Na publikę działa postać Kafki". Film Holland polskim kandydatem do Oscara
Oto polski kandydat do Oscara. "Triumfował wśród siedmiu zgłoszonych filmów"
Oto polski kandydat do Oscara. "Triumfował wśród siedmiu zgłoszonych filmów"
Oto zwiastun filmu "Szczęsny". Co ujawni polski bramkarz?
Oto zwiastun filmu "Szczęsny". Co ujawni polski bramkarz?
"Można usnąć z nudów". Powraca jeden z największych hitów Netfliksa
"Można usnąć z nudów". Powraca jeden z największych hitów Netfliksa
Film za 76 mln zł. Mistrzowska rola Lindy
Film za 76 mln zł. Mistrzowska rola Lindy
"Minuta ciszy" jeszcze lepsza. Udany powrót przedsiębiorców pogrzebowych
"Minuta ciszy" jeszcze lepsza. Udany powrót przedsiębiorców pogrzebowych
W Hollywood piszą o polskim filmie. Będzie Oscar? Może w przyszłym roku
W Hollywood piszą o polskim filmie. Będzie Oscar? Może w przyszłym roku
"Okropne". Żart prowadzącego nie wszystkim się spodobał
"Okropne". Żart prowadzącego nie wszystkim się spodobał
Mała karteczka wiele znaczyła. Aktorka miała tam wiadomość
Mała karteczka wiele znaczyła. Aktorka miała tam wiadomość
Rekordowa widownia w USA i w Polsce. "Najlepszy film akcji 2025 roku"
Rekordowa widownia w USA i w Polsce. "Najlepszy film akcji 2025 roku"
Przykryta jedynie klejnotami. O tej kreacji mówili wszyscy
Przykryta jedynie klejnotami. O tej kreacji mówili wszyscy
Farrell z synem na gali. Henry coraz bardziej podobny do znanej mamy
Farrell z synem na gali. Henry coraz bardziej podobny do znanej mamy