Bez protekcji męża
Związek Ścibakówny i Englerta długo wywoływał ogromne emocje. Aktorka wspominała, jak bardzo jej rodziców raniły złośliwe artykuły, w których robiono z niej karierowiczkę kradnącą mężów. Bolały ją również uwagi, jakoby role otrzymywała dzięki protekcji męża, bo, jak zaznaczała, wszystko zawdzięcza wyłącznie sobie.
- Wiem, że Janek niczego dla mnie nie zrobi. Gdy reżyserował "Kordiana" dla Teatru Telewizji, błagałam go o rolę Laury: "Muszę ją zagrać. To jest moje marzenie". Usłyszałam: nie – opowiadała w Twoim Stylu. - Innym razem wystawiano sztukę, w której była jedna rola kobieca ewidentnie dla mnie. Mąż powiedział, że obsada jest w gestii reżysera. Mimo to na brak ról nie narzeka, a ostatnio nawet częściej pojawia się na ekranie.
- Kiedy byłam jeszcze studentką, mąż powiedział, że mój czas nadejdzie po czterdziestce– dodawała.* - I rzeczywiście, teraz mam więcej propozycji.*
(sm/gol)