Berlinale 2020: "The Roads Not Taken" długo oczekiwany film festiwalu największym rozczarowaniem
Ostatnie dni festiwalu w Berlinie przyniosły chyba największą porażkę festiwalu: wygwizdany i zbierający niskie noty w rankingu krytyków opublikowanym w branżowym magazynie Screen Daily "The Roads Not Taken" podpisany przez Sally Potter. Znakomita brytyjska reżyserka, jedna z najważniejszych przedstawicielek wyspiarskiego kina niezależnego, pokazała w tegorocznym konkursie film, który jest katastrofą na całej linii.
Z tęsknoty za bratem
To chłodne przyjęcie i silne poczucie rozczarowania jest o tyle ciekawe, że z filmem Potter wiązano w Berlinie liczne oczekiwania. Po pierwsze – przywiozła na czerwony dywan hollywoodzkie gwiazdy: Javiera Bardema, Elle Fanning, Salmę Hayek. Najtrudniejszym miała okazać się jednak ambicja samej twórczyni, by na ekranie ujawnić swoją prywatność, a konkretnie zasygnalizować potrzebę rozliczenia z osobistą tragedią i wyznać dojmujące poczucie utraty najbliższej osoby. W 2013 r. reżyserka pożegnała swojego młodszego brata, ale można powiedzieć, że zaczęła go tracić już dwa lata wcześniej. W ostatnich latach życia Nic Potter (brytyjski basista, kompozytor, malarz), musiał mierzyć się z postępującą chorobą Pica. Dotknięcie tym schorzeniem wiązało się nierozerwalnie z zaburzeniami pamięci, mowy, funkcji poznawczych oraz zachowaniami aspołecznymi. Innymi słowy, mężczyzna stracił kontakt z rzeczywistością i kontrolę nad sobą. Został okradziony przez chorobę z własnej tożsamości.
ZOBACZ: "Dzięki Bogu": Ofiary pedofilii w Kościele jednoczą się i walczą o sprawiedliwość
Największą inspiracją dla Sally Potter miał być podobno czas, który poświęciła opiece nad chorym bratem. Na przykładzie bardzo osobistych doświadczeń reżyserka chciała pokazać, że w ostatnich chwilach towarzyszyła im łącząca ich całe życie bliskość i splot uczuć, ale zarazem nie było w tym ani glorii, ani aury wyjątkowości. Zamiast obustronnego szczęścia zostały im na koniec tylko deziluzja i lęk, upokorzenie chorego i niewątpliwe wycieńczenie rodziny.
Nieczytelność i obojętność
Scena otwierająca film Potter to zbliżenie na przykutego do łóżka bohatera granego przez Javiera Bardema. Tym, co uderza na pierwszy rzut oka, są jego głęboko osadzone, czarne jak smoła oczy, bezmyślnie wpatrzone w sufit. Widać, że człowiek ten jest nieobecny, wizycie jego córki towarzyszy zaledwie wzruszenie ramion. Troska i zaangażowanie w sprawę ojca, a więc próba poradzenia sobie z wyrokiem, mogły się wydawać tematem nadrzędnym dla Potter, ta jednak bardzo chciała zajrzeć bohaterowi do wnętrza głowy. Tu pojawia się pierwszy problem dotyczący klarowności i komunikatywności przekazu.
Życie dotkniętego chorobą, fikcyjnego pisarza reżyserka próbuje ukazać z różnych perspektyw: wprowadzić płynnie retrospekcje, rzeczywistość zmieszać ze snem i jeszcze alternatywnymi rzeczywistościami, będącymi wytworami wyobraźni bohatera. Na jego chorobę próbuje nałożyć kolejne ważne punkty jego życiorysu – impulsywną emigrację z Meksyku, ucieczkę na grecką wyspę, na to z kolei zostają nałożone pierwsze miłości, zerwane związki i wybory, których za młodu nie dokonał. Wszystko tu ewidentnie nie trzyma się kupy, całość jest kompletnie nieczytelna, trudno się połapać, co jest głównym tematem, co wątkiem pobocznym, a co dygresją w tym zachachmęconym scenariuszu.
Całość dodatkowo wydaje się nieangażująca emocjonalne, ponieważ wszystko, co związane ze stanami psychicznymi towarzyszącymi chorobie, apatią czy nad wyraz dramatyczną utratą życiowych sił przez bohatera, nie sposób tutaj odczuć. "Obojętność" to słowo klucz "The Roads Not Taken" – filmu, w którym żadna postać nie wzbudza ani szczególnej sympatii, ani współczucia, wszystkie są równie ospałe, płytkie i nijakie. A szkoda, naprawdę szkoda. Dzieła poświęcone odchodzeniu bliskich skupiają się zwykle na osobie chorego, zdawkowo traktując uczucia żyjących z nimi osób. Gdyby Potter skoncentrowała uwagę na córce bohatera, czyli tej, która w jego opiekę angażuje się całkowicie i cierpieniu swojego coraz bardziej oddalającego się od życia ojca towarzyszy, może miałaby szansę powstać opowieść, która nie mieści się w schematach. Która byłaby wnikliwsza i odważniejsza.