Berlinale 2022. Polacy wypadli z łask. Co się stało?

10 lutego rozpoczyna się 72. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie. W stolicy Niemiec pojawią się twórcy z całego świata, by zawalczyć o Złotego Niedźwiedzia. Konkurs Główny pokaże 18 produkcji. Wśród nich niestety zabrakło polskich produkcji.

Agnieszka Holland na festiwalu Berlinale, 2020 r.
Agnieszka Holland na festiwalu Berlinale, 2020 r.
Źródło zdjęć: © Getty Images

Odkąd stery berlińskiej imprezy przejęli dyrektorzy Mariette Rissenbeek i Carlo Chatria zapowiadający zmiany w wyborze prezentowanych produkcji i większą inkluzywność, skończyła się nasza dobra passa. To już trzeci rok z rzędu bez znaczącej polskiej obecności. Na próżno szukać rodzimych produkcji w głównych sekcjach, a jedyny polski akcent to pokazywane w sekcji Forum "Nie zgubiliśmy drogi" w reżyserii Anki i Wilhelma SasnalówAgnieszką Żulewską w roli głównej.

Bohaterką opowieści jest Ewa, niemająca stałej pracy tłumaczka, która żyje samotnie, utrzymując konieczne kontakty z rodziną. Kiedy od swojego byłego partnera dostaje notatnik z zapiskami jego podróży, lektura zamienia się w prawdziwą wyprawę. Fabuła powstała na podstawie powieści szwedzkiego pisarza P.C. Jersilda "Do cieplejszych krajów". 

W poprzednich latach na berlińskiej imprezie triumfy święcili Tomasz Wasilewski ("Zjednoczone stany miłości"), Małgorzata Szumowska ("Body/Ciało", "Twarz", "W imię…") czy trzykrotnie pojawiająca się w Konkursie Głównym Agnieszka Holland ("Gorączka", "Pokot", "Obywatel Jones").

Można się zastanawiać, czy zwrot nowych dyrektorów w stronę kina azjatyckiego, a w tym roku francuskiego (aż 8 produkcji i koprodukcji) i hiszpańskiego wyparł nas z głównej selekcji. W końcu rodzime kino w ostatnich latach pojawia się na najważniejszych festiwalach filmowych, m.in. "Prime Time" Kuby Piątka na Sundance czy "Boże ciało" Jana Komasy w Toronto i Wenecji, więc o jego jakość nie musimy się martwić.

Być może żaden ze zgłoszonych przez Polaków filmów nie wpisał się w tematyczny klucz doboru tegorocznych selekcjonerów. Wyraźnie w tym roku zwrócono uwagę na opowieści o więzach międzyludzkich, szczególnie tych rodzinnych, ale i romantycznych. Zdaje się również, że filmowcy z większą uwagą zaczęli się przyglądać życiu poza centrami miast, a akcje swoich opowieści umieścili gdzieś na peryferiach. 

I choć brakuje polskiego filmu w najważniejszej kategorii, pocieszenie przyniosła informacja o kolejnej produkcji reżyserowanej przez Agnieszkę Holland, która znalazła się na berlińskim markecie koproducentów.

"Kafka" ze scenariuszem Marka Epsteina ("Szarlatan") zawalczy o międzynarodowe finansowanie. Produkcja opowie o Franzu Kafce, skupiając się na przedstawieniu kompletnej historii życia pisarza począwszy od jego narodzin w XIX-wiecznej Pradze należącej wówczas do Austro-Węgier, aż do czasu jego śmierci w 1924 r. 

W tym roku festiwal otworzy film "Peter von Kant" Françoisa Ozona. Produkcja zawalczy o najważniejszą nagrodę, a obok niej będziemy mogli oglądać również m.in. "A E I O U - A Quick Alphabet of Love" Nicolette Krebitz, "Alcarràs" Carli Simón, "Both Sides of the Blade" Claire Denis, "Rimini" Ulricha Seidla, "Call Jane" Phyllis Nagy, "A Piece of Sky" Michaela Kocha i "Everything Will Be Ok" Rithy Panha. Konkurs Główny oceni jury pod przewodnictwem M. Night Shyamalana. Wśród konkursowych filmów znalazło się siedem wyreżyserowanych przez kobiety, a jedenaścioro twórców gości na berlińskim festiwalu po raz kolejny. 

Trudno przewidywać, do kogo powędrują najważniejsze nagrody, ale jeszcze przed rozpoczęciem imprezy sporo mówiło się o zaprezentowanym na festiwalu w Sundance "Call Jane" Phyllis Nagy (scenarzystka "Carol"), który przenosi nas do Ameryki lat 60., by poruszyć temat aborcji. Joy (Elizabeth Bank) dowiaduje się, że ciąża zagraża jej życiu, jednak restrykcyjne prawo antyaborcyjne nie zezwala na podjęcie się zabiegu ratującego jej życie. Bohaterka trafia na grupę kobiet, które decydują się jej pomóc.

Z pewnością uwagę przyciągnie film Ulricha Seidla, choćby dlatego, że widzowie będą chcieli się przekonać, czy naczelny austriacki prowokator ponownie zabierze ich w niekomfortowe rejony ludzkiej egzystencji.

Fani Hong Sangsoo mogą być usatysfakcjonowani tempem pracy reżysera. Po nagrodzonym w zeszłym roku za scenariusz "Wstępie" twórca prezentuje "The Novelist’s Film", w którym celebruje piękno przypadkowych spotkań i znaczenie bycia prawdomównym w nieuczciwym świecie filmu. Myślę też, że oczy wielu będą zwrócone na Denisa Cote, który przyzwyczaił nas już do tego, że potrafi zaskakiwać tematyką czy formą. W tym roku jego "That Kind of Summer" opowie o trzech kobietach i ich seksualności – od traumy po nieustanne pożądanie. 

Dyrektorom festiwalu udało się zbudować różnorodny i barwny program. Choć kolejna fala koronawirusa zalewa Europę, Berlinale odbędzie się w fizycznej formie. Co prawda główna część została skrócona o cztery dni, a laureata Złotego Niedźwiedzia poznamy już 16 lutego. Jednak regularne pokazy dla widzów będą się odbywały do 20 lutego.

W związku z obostrzeniami sala kinowe będą wypełnione tylko w połowie, a każdy z widzów ma obowiązek noszenia maseczki, okazania paszportu covidowego i wyników testów na obecność COVID-19. Mamy nadzieję, że ten pandemiczny festiwal będzie obfitował w same dobre momenty i filmowe emocje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (119)