Trwa ładowanie...
d1qufoe
04-12-2006 18:07

Bon voyage

d1qufoe
d1qufoe

Druga woja światowa często bywa pretekstem dla twórców filmowych, aby opowiedzieć o wielkich uczuciach. W "Bon voyage" oprócz miłosnych rozterek mamy międzynarodową politykę, wątek szpiegowski, zbrodnię, a nawet elementy komediowe. Jednak choć w obrazie występują wybitni aktorzy (Isabelle Adjani, Gérard Depardieu, Peter Coyote)
, nie powstało dzieło wybitne. Wydaje się, że jedenaście nominacji do Cezara (i trzy statuetki) przyznano nieco na wyrost.

Na tle wydarzeń historycznych 1940 roku rozgrywa się dramat miłosny młodego pisarza Frédérica (Grégori Derangere), który kocha się do szaleństwa w pięknej aktorce (Adjani). Ta jednak bez skrupułów wykorzystuje jego uczucie do swoich celów, przez co młodzieniec trafia do więzienia. Gdy udaje mu się z niego wydostać, postanawia odnaleźć swoją ukochaną, która razem z paryską elitą udała się do Bordeaux. Jednak po drodze Frédéric spotyka słynnego fizyka i jego asystentkę. Próbują oni za wszelką cenę wywieźć z Francji "ciężką wodę", z której Niemcy mogliby wyprodukować bombę atomową. Nasz bohater musi dokonać trudnego wyboru między miłością a patriotyzmem.

Fabuła "Bon voyage" przywodzi na myśl "Casablancę" z Humphreyem Bogartem i Ingrid Bergman. Jednak z pewnością nie jest to film tego formatu. Choć intryga może się wydawać sensacyjna, twórcy potraktowali ją z lekkim przymrużeniem oka, bawiąc się konwencjami gatunku.

Być może właśnie wprowadzenie wątków komediowych najbardziej zaszkodziło obrazowi. W "Bon voyage" żadna z postaci nie jest przekonująca. Mamy raczej do czynienia ze zbiorem typów: rozkapryszoną aktorką, niespełnionym w miłości pisarzem, kolaborującym politykiem, niemieckim szpiegiem, naukowcem żydowskiego pochodzenia i wreszcie zaangażowaną politycznie asystentką. Razem jednak nie stanowią oni zgranego zespołu, a ich perypetie nie wzbudzają wielkich emocji. Najbardziej zawiódł Derangere w roli Frédérica. Nie tylko trudno uwierzyć w jego wewnętrzną przemianę, ale przede wszystkim w jego wielką miłość.

Trzeba jednak przyznać, że "Bon voyage" ogląda się z przyjemnością. Piękne zdjęcia, scenografia, dekoracje i kostiumy rekompensują słabe miejscami aktorstwo i mielizny fabuły. Szkoda tylko, że twórcom nie udało się przywołać atmosfery charakterystycznej dla filmów z tamtych lat.

d1qufoe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1qufoe