Magazyn WP FilmBożena Janicka: Ta nieszczęsna Ki

Bożena Janicka: Ta nieszczęsna Ki

O filmie *Leszka DawidaKi” (to skrót imienia Kinga) z Romą Gąsiorowską w roli głównej mówi się, że bohaterka jest postacią typową, a przynajmniej charakterystyczną dla naszego „tu i teraz”. Samotna matka, buntująca się przeciwko zamknięciu w trójkącie lodówka – zmywarka – pralka, która mimo macierzyństwa chce żyć własnym życiem. Lecz gdyby sposób, w jaki się buntuje i jej wyobrażenia o życiu należało uznać za typowe, „Ki” byłaby najbardziej antyfeministycznym filmem, jaki w ostatnich latach powstał w Polsce.*

Bożena Janicka: Ta nieszczęsna Ki

Ten niebywale żywy, wręcz hiperrealistyczny filmowy portret młodej kobiety wyłamuje się z kanonu poprawności politycznej, nakazującej przemilczać pewne cechy pań, a nawet mógłby być niepokojącym memento. Mimochodem i niby żartem wspomina się tu przecież o „strategiach feministycznych w drodze do emancypacji”. Na szczęście Ki, mimo że jej sposoby zachowania, wyobrażenia i aspiracje nie są czymś wyjątkowym w jej pokoleniu, stanowi przypadek szczególny. Na szczęście dla nas, nie dla niej.

Przyjechała do stolicy spoza Warszawy, zarabia jako modelka w Akademii Sztuk Pięknych. Pobiera również zasiłek z Opieki Społecznej jako samotna matka. Dzięki pozowaniu w Akademii zakumplowała się z dziewczynami stamtąd, spotyka się z nimi co wieczór w klubie. Z ojcem swego dziecka rozstała się po awanturze, bo nie chciał zajmować się synkiem (Pio, czyli Piotruś, ma 2 lata), kiedy ona wychodziła wieczorami do klubu. Wmeldowała się więc – bez zapowiedzi, z tobołami i z dzieckiem – do kumpelki, Doroty czyli Dor, wynajmującej na spółkę z niejakim Mikołajem mieszkanie w starej kamienicy. To Mikołajowi Ki będzie teraz podrzucać dziecko, kiedy ona idzie do klubu, to Dorota ma po niej sprzątać, („-Sprzątam po tobie” – mówi z wyrzutem Dor, „-Fajnie” – odpowiada Ki).

Kiedy ktoś jej pomoże, Ki natychmiast sięga po więcej. Mikołaj pomógł jej w czasie wizytacji z Opieki Społecznej – i od razu słyszy: ”-Może byś się ze mną zamienił na pokoje? Po co ci taki duży?” Gdy rano zaspała (jeździła w nocy, wraz z kumpelkami, „po balangach”) i Mikołaj – dobry człowiek – zgodził się odwieźć Pio do żłobka, Ki powie mu zaraz, że przecież może to robić codziennie, ona skombinuje mu fotelik. Tak postępuje wobec każdego, kto, by tak rzec, znajdzie się na linii strzału.

Czego Ki chce od życia? Nie dać się zamknąć we wspomnianym trójkącie, który definiuje również inaczej: ”praca, kościół, supermarket”, chodzić wieczorami do klubu i zostać artystką. „Mam ostatnio taką potrzebę”, by „wypowiedzieć się jako artystka”. Postanawia więc „zrobić performance”, wyrażający hasło „Prawda jako kłamstwo”, a kiedy performance ostatecznie nie powstał, Ki pokwituje sprawę innym modnym terminem: „widać taka jest moja karma”.

Ki, która poinformowała ojca swojego dziecka, że on jest nikim, sama chciałaby „zostać kimś więcej, niż jest”; tak sformułował jej problem w wywiadzie radiowym (dla TOK FM) scenarzysta filmu, Paweł Ferdek. Przed inną definicją jednak się zawahał: „Nie powiem, że to jest ADHD”. I słusznie; czy to jest ADHD czy coś innego, mógłby orzec tylko specjalista.

Bowiem w sposób nie budzący wątpliwości z Ki jest coś nie tak. Nieustannie w ruchu, lekkomyślna, bezkrytyczna wobec siebie – wszystko w stopniu niepokojącym. Zorientował się w tym Mikołaj, mówiąc jej otwartym tekstem: „Jesteś chora”.

Czy za główną przyczynę specyficznych trudności Ki można uznać tzw. Uwarunkowania społeczne? Dzieciństwo bez ojca, nieudany związek, brak kwalifikacji, a więc szans na lepszą pracę, dziecko; to by się zgadzało. Ale w podobnej sytuacji są u nas dziesiątki tysięcy dziewczyn, a jednak nie zabierają dzieciaka wieczorem do klubu, co kończy się tym, że mały dostaje jakiegoś ataku i nie ma kto zawieźć go natychmiast do Pogotowia, bo nikt nie jest trzeźwy, a kto nie pił – wąchał.

Mikołaj poprzestał na stwierdzeniu: „Jesteś chora”. Zauważył więc symptomy, które tak opisano w pewnej starej książce lekarskiej: „Wzmożony napęd, pobudzający chorego do nieustannej ruchliwości, krańcowa lekkomyślność, skłonność do hulaszczych zabaw, bezkrytyczne przekonanie o swych możliwościach”. Ale to opis choroby psychicznej, tymczasem z Ki nie jest przecież aż tak źle. Gdyby Mikołaj zapytał specjalistę, usłyszałby prawdopodobnie: to nie cyklofrenia, raczej cyklotymia.

„Cyklotymia (gr. kyklos – koło, thymos – duch, dusza), przewlekłe zaburzenie psychiczne; (…) może stanowić względnie stałą cechę osobowości i utrudniać funkcjonowanie życiowe chorych; granica między zdrowiem a stanem chorobowym nie jest tu ostra”.

Nieszczęsna Ki; jest tak, jakby znalazła się na pełnym morzu i próbowała płynąć na deskorolce. Nikt nie wciągnie jej na pokład bezpiecznego statku, wszyscy od niej w końcu uciekli. Widzą, że jeśli zostaną, sami się podtopią. W historii Ki – komediodramacie, jak można przeczytać w metryczce filmu – dramatu jest jednak więcej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)