"Wielka pogarda dla naszej pracy"
Miał najwyraźniej dobrego nosa, bo bilety na jego filmy rozchodziły się błyskawicznie.
- Umiem robić to, co się ludziom podoba – mówił Bareja, ale dodawał, że nigdy „nie schlebiał gustom drobnomieszczańskim”. - Natomiast jest prawdą, że robiłem filmy rozrywkowe, po prostu. Wydawało mi się, że potrzebne są komedie podobne do tych, jakie sprowadzaliśmy wtedy z Ameryki.
O ile jednak widzowie szaleli na punkcie Barei, tak ludzi z branży reżyser doprowadzał do szewskiej pasji i jak tylko mogli, starali się utrudnić mu życie. Kiedy odbywała się kolaudacja, na której miano dopuścić "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" do kin, atmosfera była ponoć wyjątkowo nieprzyjemna.
- Nastrój jak przed egzekucją. Wielka pogarda dla naszej pracy - wspominał Stanisław Tym, współautor scenariusza i odtwórca jednej z ról.