Premiery nie będzie
"Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" otrzymało na kolaudacji czwartą, najniższą kategorię i tym samym zablokowano jego premierę.
- Co jest najzabawniejsze? Nie miałbym tych wszystkich kłopotów, robiąc nadal filmy w stylu "Przygoda z piosenką" i "Żona dla Australijczyka" - kwitował Bareja w rozmowie z Pietrasikiem.
"Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" trafiło na ekrany dzięki tragedii. W 1978 r. w katastrofie samolotowej zginął Janusz Wilhelmi. Wtedy Bareja zwrócił się z prośbą, by jego filmowi dano jeszcze jedną szansę. Cenzorzy się zgodzili, ale reżyser musiał zapłacić wysoką cenę. Całość nakazano mu przemontować, wyciąć wiele scen i zmienić plakat reklamowy. Bareja ubolewał nad "okrutnym losem", jaki spotkał jego "dziecko", ale zmian dokonał. Do dziś jego film uchodzi za jeden z najbardziej zniszczonych przez polską cenzurę.
- Zgodzono się na jego udostępnienie, ale tylko w sześciu kopiach i za cenę usunięcia 300 metrów - opowiadał w "Filmie". - Co miałem zrobić! Nie ukazał się również plakat, chociaż był bardzo ładny: przedstawiał naturalistycznie wymalowanego prosiaka z zapalonym lontem na ogonku.