Co obejrzeć: "Mroczne wody". Film oparty na prawdziwej historii, który warto nadrobić
Co oglądać podczas kwarantanny? Najlepiej nadrobić kilka zaległości. Postaramy się wybierać dla was filmy i seriale oparte na prawdziwych historiach, którymi warto zapełnić czas, by się nie nudzić. Koniecznie zobaczcie "Mroczne wody".
"Mroczne wody" 25 marca debiutują w Polsce na DVD. Zróbcie sobie prezent i obejrzyjcie ten film, który przeszedł praktycznie bez echa. A szkoda. Premierę miał jesienią 2019 r. Historia wydaje się dziś bardziej aktualna niż wcześniej.
Mark Ruffalo (tak, ten od Hulka) wciela się w postać prawnika - Roberta Bilotta. Utrzymuje swoją rodzinę, pracując w prawniczej korporacji, która na co dzień broni wielkie koncerny chemiczne. Robert natomiast bierze sprawę, w której to jeden z takich koncernów truje miejscową ludność.
Film Todda Haynesa zaczyna się w momencie, gdy do Roberta Bilotta zgłasza się Wilbur Tennant z Parkersburga. Farmer jest przekonany, że koncern chemiczny DuPont, zatruwa wodę, przez którą chorują ludzie i zwierzęta. Jego stado uszczupliło się o 190 krów, które musiał spalić na tyłach swojej posesji. Zwierzęta miały guzy nowotworowe, powykręcane kończyny lub traciły zmysły i był zmuszony sam je zabić.
Robert decyduje się wnieść pozew przeciwko DuPont. Wszystko po to, by uzyskać od nich informacje na temat tego, jak wyglądały ekspertyzy środowiskowe i czy więcej osób może być poszkodowanych przez ich chemikalia. Okazuje się, że firma ma ogromne tajemnice.
DuPont do produkcji popularnego Teflonu, wykorzystuje szkodliwy dla zdrowia związek chemiczny. W filmie możecie zobaczyć, co dzieje się z mieszkańcami przez koncern, ale też to, jak proces odbija się na życiu prawnika. Przekonać może was też obsada, bo poza Markiem Ruffalo w filmie występuje Anne Hathaway, Tim Robbins i Bill Pullman.
Byli w szoku, jak dokładny jest ten film
Film Todda Haynesa oparty jest na prawdziwej historii. Co daje argument za tym, by nadrobić "Mroczne wody".
Podstawą dla scenariusza był artykuł z "New York Times Magazine" z 2016 r. Mark Ruffalo, który jest aktywistą środowiskowym, przeczytał reportaż i postanowił nabyć prawa do nakręcenia filmu o Bilotcie. Adwokata na każdej konferencji prasowej nazywał bohaterem.
Robert przyznał w jednym z wywiadów, że jego żona i dzieci byli w szoku, gdy zobaczyli film, bo tak dokładnie odtworzono zachowanie Bilotta. "To było surrealistyczne" - przyznał prawnik.
Tak mówił o współpracy z hollywoodzkim aktorem: "Mark był zaskoczony, że taka historia się wydarzyła, bo nigdy wcześniej o niej nie słyszał, choć działa na rzecz środowiska i opowiada się przeciw zanieczyszczaniu wód. Chciał znaleźć sposób, by opowiedzieć ludziom o tej historii, by wiedzieli, jak złe rzeczy się wydarzyły i że podobne dalej mają miejsce".
W 2017 r. Bilott wywalczył 671 mln dolarów na rzecz 3,5 tys. mieszkańców Wirginii Zachodniej. Przez toksyczne substancje wylewane przez koncern do rzek chorowali na różne rodzaje nowotworów: nerek, jąder, płuc. Latami byli wystawieni na działanie toksyn, których nigdy w życiu nie powinni brać do ust.
Bilott jest zdania, że dziś toksyny, o których mowa w filmie (tu możecie też o nich przeczytać), są obecne w krwi 99 proc. Amerykanów.
Co ciekawe, film może przeszedł bez echa na świecie, ale w Stanach narobił niemałego zamieszania.
Przedstawiciele koncernu DuPont nie bronili się przed oskarżeniami, które padają w filmie. Dyrektor koncernu, Marc Doyle, utrzymuje, że film nie jest oparty na prawdziwych wydarzeniach, a scenarzyści podkoloryzowali historię, by DuPont wypadło jak rasowy czarny charakter.
W 2019 r. firma coraz bardziej traciła na wartości, a sytuacja pogorszyła się, gdy film wszedł do kin. W dniu premiery akcje DuPont straciły 7.15 punktów na wartości.