Co się z nim dzieje? Wylewa żale, nie może pogodzić się z porażką
W trakcie uroczystej premiery "Black Adama" Dwayne Johnson zdradził, że przez 15 lat starał się doprowadzić do powstania tego filmu: "W tym czasie wielokrotnie słyszałem 'nie'. Idea 'Black Adama' była podważana. Ale ostatecznie się udało. Jestem więc bardzo szczęśliwy, że możemy przekazać film światu". Radość gwiazdora nie trwała jednak długo.
Od kilku dni wiadomo już, że druga część "Black Adama" nie powstanie. Przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, ekranizacja komiksu nie podbiła box office’u. Jej budżet wyniósł około 250 mln dolarów. Przy takich kosztach, aby przynieść zysk, film musiałby zarobić w kinach 500-550 mln dolarów (przypomnijmy, że wytwórnia otrzymuje co najwyżej 50 proc. wpływów ze sprzedaży biletów). Tymczasem "Black Adam" na całym świecie zebrał niespełna 400 mln.
Po drugie, pojawiły się głosy, że Dwayne Johnson podpadł szefom Warner Bros. po tym jak, zdaniem hollywoodzkich dziennikarzy, sabotował inny wysokobudżetowy projekt wytwórni "Shazam! Gniew bogów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Premiery kinowe 2023. Na te filmy czekamy!
Serwis "The Wrap" dotarł do informacji, z których wynika, że Dwayne Johnson, najlepiej zarabiający hollywoodzki aktor ostatnich lat, zrobił wszystko, aby nie powiązać dwóch komiksowych postaci: Black Adama (w którego się wcielił w ubiegłym roku) z Shazamem. Marzyło mu się stworzenie własnego uniwersum, w którym jego bohater dzieliłby przestrzeń z Supermanem Henry'ego Cavilla. Po tym, jak James Gunn i Peter Safran przejęli DC, wiadomo już, że do tego nie dojdzie.
Wcześniej Johnson nie chciał wystąpić w epizodycznej roli w "Shazamie", nie wyraził także zgody na pojawienie się tego bohatera w scenie po napisach w "Black Adamie". Co więcej, uniemożliwił wykorzystanie innych postaci, którzy mieli zwerbować Shazama do swojej grupy. Ostatecznie w scenie po napisach pojawiły się postacie z "Peacemakera".
Teraz, po ogłoszeniu informacji, że wytwórnia skasowała projekt "Black Adam 2", Dwayne Johnson wylał swoje żale w mediach: "Nie mogę się pogodzić z tą decyzją. Zawsze kiedy firma zmienia szefów, pojawiają się ludzie, którzy podejmują działania, z którymi nie sposób się zgodzić. To pozostanie jedną z największych tajemnic, nie tylko dla mnie, ale dla całej naszej branży. To zagadka Wall Street i Hollywood (…). Przedstawiasz nowego superbohatera. Chcesz zbudować serię. Sprowadzasz Supermana i Henry’ego Cavilla. Świat oszalał, gdy się o tym dowiedział. Szanuję wyniki finansowe, ale staram się też tworzyć świeże rzeczy dla naszej publiczności, która jest naszym szefem numer jeden. To smutne, kiedy moja praca nie jest widziana w ten sposób" – powiedział Johnson w programie "Hart to Heart". Z jego wypowiedzi wynika, że po swojej stronie żadnej winy nie dostrzega.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wybieramy się na wakacyjną podróż śladami hitowych filmów i seriali, zachwycamy się słoneczną Taorminą, przypominamy najbardziej wstrząsające odcinki "Black Mirror" i komentujemy nowy sezon show Netfliksa. A na koniec sprawdzamy, jak wypadł Marcin Dorociński w "Mission:Impossible". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.