Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu - recenzja Blu‑ray od Galapagos
Drugi Oscar dla Ruth E. Carter tylko oficjalnie potwierdza wyjątkową rolę, jaka odgrywa strona wizualna w "Czarnych Panterach". "Wakanda w moim sercu" nie jest tu wyjątkiem i aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po jeszcze ciepłą edycję Blu-ray.
Po śmierci Chadwicka Bosemana wielu widzów zadawało sobie pytanie o sens kręcenie kontynuacji "Czarnej Pantery", która w sumie zarobiła na całym świecie 1,3 mld dol. Pytanie dość zasadne, zważywszy, że zmarły aktor wcielał się w tytułową rolę. Machina Disneya była już jednak rozpędzona, a siedząca w szoferce Myszka Miki tylko dokładała łopatą do pieca. Cztery lata później dostaliśmy film, który pokazuje, że obecność Bosemana wcale nie była taka konieczna.
"Wakanda w moim sercu" to w skali MCU rzecz bardzo specyficzna. Z jednej strony film o przeżywaniu żałoby, radzeniu sobie ze stratą bliskich i kultywowaniu pamięci. Z drugiej jednak wciąż ekranizacja superbohaterskich komiksów dla dzieci, tylko pozornie usypiająca czujność widza kontemplacyjnym charakterem, aby w finale rzucić mu między oczy jedną z najlepszych scen batalistycznych w historii marvelowskiej przygody z kinem.
Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu - oficjalny zwiastun Blu-ray™ i DVD!
Podobnie jak część pierwsza "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" stoi bardzo mocno warstwą wizualną, czego dowodem jest wspomniany, w pełni zasłużony Oscar dla kostiumografki Ruth E. Carter. Świetnie prezentują się też wyczarowane w filmowej kuchni światy, zwłaszcza Talokan, ojczyzna Namora, jednego z najstarszych bohaterów Marvela, który cierpliwie czekał na swoją kolej aż 30 filmów.
Twórcom nie udało się uniknąć kilku potknięć. "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" to bez mała trzygodzinny kloc, który momentami potrafi mocno znużyć. Podobnie jak dość nierówny scenariusz z jednej strony próbujący (udanie!) być czymś więcej niż superbohaterskim standardem, z drugiej powielający największe grzechy poprzedników. Jednak koniec końców ogląda się to nieźle. Duża w tym zasługa wspomnianej oprawy, ale i odtwórczyń głównych ról z Danai Gurirą, Angelą Bassett i Letitią Wright na czele. Wisienką na tym torcie jest przepiękna ścieżka dźwiękowa, zdecydowanie należąca do czołówki tego, co już słyszeliśmy w MCU.
Jeśli chodzi o polskie wydanie Blu-ray, to "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" na pewno będzie miłym uzupełnieniem kolekcji każdego fana MCU, choć pod względem materiałów dodatkowych pozostaje odrobinę do życzenia.
Głównym daniem jest 11-minutowy reportaż poświęcony kreacji świata przedstawionego – od kostiumów po koncepcje, jakie przyświecały projektantom pracującym nad Talokanem. Znajdziecie tu oczywiście wypowiedzi Ryana Cooglera, członków ekipy, jak i specjalistów do filmowej magii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do tego ponad 10 min scen niewykorzystanych, gagi oraz bez mała 6-minutowy dokumencik poświęcony postaciom i ich ewolucji na przestrzeni dwóch filmów. A jeśli będzie wam jeszcze mało (a zakładam, że tak), możecie wrzucić na ruszt film z komentarzem Cooglera, operatorki Autumn Durald Arkapaw i scenarzysty Joe Roberta Cole'a.
Obraz: 2.39:1 (panoramiczny) 1080p HD, dźwięk: DTS-HDMA 7.1 (angielski), Dolby Digital 5.1 (polski dubbing) napisy: polskie
Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" szkalujemy "Johna Wicka 4", wychwalamy "Sukcesję" i zastanawiamy się, gdzie zniknął Jim Carrey (i co, do cholery, wywinął tym razem?). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.