Dała kosza oszustowi z Tindera. Zobaczyła 5 czerwonych flag
Dokument "Oszust z Tindera" stał się jednym z największych przebojów Netfliksa w historii. Okazał się również bardzo gorącym tematem w mediach społecznościowych. Niemal codziennie pojawiają się w nich posty kobiet, które spotykały się z Simonem Leviev. Nie wszystkie jednak dały się oszukać.
Przypomnijmy, że "Oszust z Tindera" to dokumentalna produkcja, która w ostatnich dniach stała się hitem największej platformy streamingowej. Film opowiada historię kobiet, które dały się uwieść i okraść "zawodowemu" oszustowi. Niejaki Shimon Hayut, znany bardziej pod fikcyjnym nazwiskiem Simon Leviev, przedstawiał się jako "książę diamentów". Mężczyzna na potrzeby swojej działalności zbudował wielowarstwowe oszustwo. Poznane przez Tindera kobiety omamiał otaczającym go bogactwem, a później prosił o finansową pomoc. Ofiarom oszusta przez myśl im nie przeszło, że luksus opłacany był z pieniędzy innych kobiet i same powoli stają się sponsorkami "księcia diamentów".
Jedną z ofiar, która znalazła się na celowniku Simona Leviev była pochodząca z Argentyny, mieszkająca w Niemczech Valeria Calpanchay. Kobieta wspominała o spotkaniu z oszustem z Tindera w mediach społecznościowych. Jej historią zainteresowała się "Daily Mirror", który przeprowadził z nią obszerny wywiad.
"Oszust z Tindera" (2022) - zwiastun filmu.
Valeria Calpanchay, podobnie jak pozostałe ofiary, poznała "księcia diamentów" za pośrednictwem Tindera: "To było w 2018 roku. Mieszkałam wówczas w Monachium. Miałam konto na Tinderze i natrafiłam na faceta o imieniu Simon, który dobrze wyglądał. Pamiętam, że moją uwagę przyciągnęła informacja, że dużo podróżuje. Też uwielbiam podróżować, byłam w wielu krajach, więc pomyślałem, że będzie miło się spotkać. Byłam ciekawa" – wspomina Calpanchay.
Valeria Calpanchay umówiła się na radkę z Simonem w eleganckiej restauracji. Jednak po 5 minutach mężczyzna zaproponował, aby zmienili miejsce, bo nie spodobało mu się menu. W drodze do nowego lokalu, wpadli na chwilę do sklepu z drogimi cygarami. W końcu wylądowali w kawiarni w centrum handlowym.
Tam zaczęły "pojawiać się" pierwsze czerwone flagi. Calpanchay zwraca uwagę, że jej towarzysz mówił wyłącznie o sobie, ale posługiwał się samymi ogólnikami. Nie chciał na przykład zdradzić, skąd pochodzi. Jej zaufania nie wzbudził również fakt, że w trakcie spotkania Simon odbył kilka rozmów, głównie na temat wielomilionowych transakcji. "Od razu wydawało mi się, że te biznesowe historie są naciągane. Co to za biznesmen, który przy nieznanej osobie rozmawia na poufne sprawy firmy? Nie spodobało mi się także, że ciągle pisały do niego inne kobiety, a nawet pokazywał mi ich zdjęcia. Nie mogłam zaufać komuś, kto pokazuje prywatne zdjęcia innym dziewczynom" – twierdzi Valeria Calpanchay.
Spotkanie skończyło się po godzinie. Wieczorem Simon zaprosił ją jeszcze na imprezę, ale odmówiła. Odpisał jej wówczas: "Myślałem, że jesteś bardziej spontaniczna".