Gwiazdor w roli elektryka
Z Londynu Wałęsa wrócił do Polski razem z Romanem Hartem, reprezentującym interesy studia. Rozmowy trwały. Do roli głównej przymierzano Jacka Nicholsona i Roberta De Niro.
Ten ostatni nawet kilka razy spotkał się z noblistą, aby rozmawiać o roli. Wałęsa sprytnie najpierw zrealizował czek, dopiero potem podpisał umowę. Ale jednak film nie powstał. Dlaczego? Sprawę próbował wyjaśnić sam były prezydent:
– Ja widziałem pewną trudność. My większość rzeczy w tamtym czasie nie dopowiadaliśmy. Mówiliśmy między linijkami. Natomiast Zachód nic z tego nie rozumiał. On chciałby mieć jakieś sensacje; coś przejrzystego, krwistego. A jak tu w filmie pokazać, że my pokojowo walczymy. A nie tylko opowiadamy bzdury. Dlatego pokazać Wałęsę było bardzo trudno. Bo to nie było takie widowiskowe, jakby oni chcieli. Bomby nie leciały, strzałów nie było. Napisać dobry scenariusz nie było, widać, łatwo.
W rzeczywistości jednak postać wąsatego elektryka-katolika, który nie szczędził antysemickich wypowiedzi w czasie kampanii prezydenckiej 1990 roku, mogła być dość kłopotliwa dla studia.