Zapaść na planie
Marek Koterski (na zdjęciu po lewej) długo szukał swojej drogi - studiował filologię polską, historię sztuki i malarstwo; dopiero w 1967 roku zdecydował się podjąć naukę na wydziale reżyserskim, który ukończył z wyróżnieniem. I choć jego filmy zbierają zwykle doskonałe recenzje, on sam przyznaje, że praca na planie nierzadko jest dla niego prawdziwym koszmarem.
- Reżyserowanie to jest dla mnie tortura - mówił w "Gazecie Wyborczej". - To praca w warunkach stanu wyjątkowego, przegięte są w niej wszystkie reguły równowagi.
Nie przesadzał. Kiedy kilkanaście lat wcześniej kręcił "Porno", wylądował w szpitalu. Podczas pracy nad "Dniem świra" również dostał zapaści.
- Marek Kondrat zobaczył mnie, kiedy przyszedłem na próbę, i powiedział tylko: "Jedziemy". Zawiózł mnie do kliniki. Mówiłem lekarzom, że to stres. Oni jednak cały dzień mnie badali. Na końcu powiedzieli: "Pana zabija stres" – wspominał.