Bohaterów „Epoki lodowcowej” nie trzeba przedstawiać, bo w polskich kinach filmy z tej serii obejrzało już ponad sześć milionów widzów. Najnowsza część, nosząca podtytuł „Mocne uderzenie”, jest pełna slapstickowych gagów, które nie są tak subtelne jak w poprzednich częściach, ale spełniają swoje funkcje. Kilkuletni widz, który siedział obok mnie w kinie, kilka razy skomentował je okrzykiem „Hi, hi, hi, ja nie mogę!”.
Jak to w przypadku tej serii bywa, bohaterowie „Epoki lodowcowej” mają do spełnienia ważne zadanie, a tym razem sprawa jest śmiertelnie poważna, bo w kierunku Ziemi zmierza wielka asteroida. Duża w tym zasługa nieszczęsnego Wiewióra, w każdym razie Maniek, Diego i Sid nie zamierzają zasypiać gruszek w popiele. Nie tracą przy tym humoru i ich podejście do spraw, zdawałoby się beznadziejnych, jest największą pedagogiczną wartością tego filmu.
Poza tym, „Mocne uderzenie” to solidna porcja niewybrednych żartów. Komuś powinie się noga, ktoś inny się zesmrodzi. Tego typu rzeczy, które dzieci bardzo bawią, a dorosłych może już trochę mniej. W tle jest niegłupia opowieść o tym, że nie można się poddawać i razem jest zawsze raźniej - nie będzie to nowa lekcja dla wielbicieli poprzedników, ale zasadniczo fani nie powinni być zawiedzeni, a tym bardziej ci, którzy dopiero zaczną przygodę z "Epoką lodowcową".
Jedno jest pewne, Mamut Maniek, leniwiec Sid i tygrys Diego będą musieli uratować siebie i swoich bliskich przed kosmicznym kataklizmem, który zagraża całemu światu - warto im w tej misji towarzyszyć.
Ocena 7/10