Ewa Kasprzyk o "Chłopach". "Niesamowicie straszna jest scena po ślubie"
- Lepiej przeżyć miłość niż mieć te sześć morgów. Myślę, że Jagna była dla Dominikowej oczkiem w głowie. Chciała jej zapewnić najlepsze życie. Dziś rodzice też to robią, choć warunki się zmieniły - mówi w rozmowie z WP Ewa Kasprzyk. W filmowych "Chłopach" wciela się w postać Dominikowej.
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Dominikowej w powieści Reymonta bali się niemal wszyscy faceci. A jaka jest pani postać w filmie?
Ewa Kasprzyk: Ona przecież była taką famme fatale. Była też znachorką, ale takiej sceny w filmie nie ma. W końcu nie o niej są "Chłopi", choć jest ważna w historii Jagny. To jest bardzo ważna dla mnie rola. Dominikowa jest bezwzględna, wyrachowana, bardzo zdeterminowana, ale nie bez powodu. Miała w sobie ogromną siłę, że mogła przekonać córkę do ślubu z Boryną. Hołduje zasadzie, że nie miłość jest ważna, a status społeczny, majątek, bezpieczna pozycja.
"Miłość przychodzi i odchodzi, a ziemia zostaje", mówi Dominikowa w rozmowie z Boryną, w którego wciela się Mirosław Baka. Okrutna, chłodna kalkulacja.
Z którą nigdy się nie zgodzę, bo lepiej przeżyć miłość niż mieć te sześć morgów. Myślę, że Jagna była dla Dominikowej po prostu oczkiem w głowie. Chciała jej zapewnić najlepsze życie. Dziś rodzice też to robią, choć warunki się zmieniły. Nie brakuje historii o ustawianych ślubach. W Indiach to na porządku dziennym. W "Chłopach" to nie wyszło na dobre.
Widzi pani w filmowych "Chłopach" więcej odniesień do dzisiejszej rzeczywistości?
Dziś kobiety, które nie żyją według tradycyjnego wzorca, może nie są wywożone na taczkach jak Jagna, ale są niezwykle surowo oceniane w społeczeństwie przez hipokrytów, a szczególnie przez hipokrytki, które same bardzo chętnie przeżyłyby coś niezwykłego czy szalonego. Niektórzy nie akceptują tego że można mieć inną wrażliwość, inne podejście do życia, do miłości, iść za głosem serca. Jagna zrobiła coś wbrew sobie. Widzę w niej ogromny smutek. Niesamowicie straszna jest scena po ślubie, gdy Jagna i Boryna są w łóżku... Cielesność w takim związku jest czymś odrażającym.
Wszyscy w tym momencie w kinie głośno nabierają powietrza.
Jaka ulga, że kamera odpływa! Ja za to długo przeżywałam wątek Jagny i Antka. Czy on ją naprawdę kochał? Czy chciał pokazać ojcu, że stać go na to, żeby mu odbić kobietę?
Jaka jest odpowiedź?
Zobacz, po śmierci ojca Antek odpuszcza. Nie mam wątpliwości, że między nim a Jagną była chemia, że łączyła ich w pewnym momencie wielka namiętność. Cały czas mam ciarki, gdy myślę o scenie, w której żona Antka Hanka dostaje jedzenie dla dzieci od Boryny, a on każe jej wszystko oddać. Niesamowicie mocny moment. Antek jest tak dumny, że w konflikcie z ojcem o Jagnę nie obchodzą go jego głodujące dzieci.
Jakie było pani pierwsze wrażenie po obejrzeniu pomalowanych kadrów?
"Chłopów" ogląda się niemal na bezdechu. Już pierwsze kadry zachwycają, biorą władzę nad naszymi emocjami. Zastanawiałam się, czy to będzie tak, jak z filmami animowanymi, że może to będzie trochę dziecinne. Jakże się myliłam! "Chłopów" ogląda się jak fabularny film. Widziałam wersję niepomalowaną i też ma swoje piękno, niezwykle światło. Mam wrażenie, że malowane kadry dodają do tego filmu taki metafizyczny wymiar. Jest to nadzwyczajna produkcja. Pamięta pani scenę z przenoszeniem bociana?
Piękna jest.
Jest to zrobione z ogromnym smakiem. Nie ma ani jednego momentu, w którym człowiek chciałby się wyłączyć. Wręcz przeciwnie. Jest to szalenie współczesna historia. A nie wydawało się to takie oczywiste, prawda? Najpiękniejsza dziewczyna ze wsi wydana jest za najbogatszego wdowca.Wydźwięk filmowych "Chłopów" jest niesamowicie aktualny i uniwersalny. Jak wielka jest siła kobiet w tym filmie! Cieszę się, że wróciłam do grania ról dramatycznych.
Łatwiej się pracowało z myślą, że film będzie zamalowany, że będzie można przykryć jakieś niedoskonałości, niedociągnięcia?
Nie było wcale łatwiej. Na planie nie myślałam o tym, że nasz film będzie jeszcze później pomalowany przez artystów. Aktor, aktorka wykonują swoje zadanie, tworzą postać, a potem nie ma już wpływu na to, co stanie się z materiałem. Czy będzie pomalowany przez malarzy, czy że reżyser usunie jakaś scenę z ich udziałem. Przygotowałam się do tego projektu jak do każdego innego filmu fabularnego. Pamiętam, jak przeżywałam pierwszy dzień zdjęciowy...
Co kręciliście?
Scenę wesela. Niezwykłą. Na planie było wielu statystów i muzyków ludowych. Każdy był precyzyjnie ustawiony na pozycjach, kamera na środku. Jest taka niesamowita atmosfera skupienia, wszystko to wypełnione hipnotyzującą muzyką. I nagle trzeba przerwać prace, bo ktoś w ekipie zachorował na COVID. Trzy tygodnie pauzy były straszne dla nas wszystkich. Potem przyszła wojna i malarzom zamknięto studia. Praca nad tym filmem była niezwykle trudna też później, w postprodukcji.
Opłaciło się. "Chłopami" zachwycono się na festiwalu w Toronto. Jak zareagowali widzowie za granicą?
Dostaliśmy wielominutowe brawa, a po seansie toczyły się długie dyskusje z widzami. Każdy kolejny pokaz był jeszcze lepszy dla nas. Wielkie ukłony dla twórców, DK Welchman i Hugh Welchmana, dla całej ekipy tego filmu. To dla mnie nowe odkrycie i przeżycie. I jest szansa na to, że pojedziemy do Hollywood!