"Fabelmanowie". Nie potrzeba krwiożerczego rekina ludojada, by porwać widzów

Steven Spielberg kręcił już filmy o rekinie ludojadzie, kosmitach, wojnie, żołnierzach, szpiegach i sztucznej inteligencji. Tym razem zrobił film o samym sobie. I może nie brzmi to najlepiej, to "Fabelmanowie" stają do wyścigu po Oscara. To jest wyjątkowy film, którego nie można pominąć.

Kadr z filmu "Fabelmanowie"
Kadr z filmu "Fabelmanowie"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magdalena Drozdek

Jest coś dziwnego, a czasem nawet przerażającego w tym, że reżyserzy na pewnym etapie swojej kariery decydują się odwrócić kamerę w swoją stronę i zrobić film o tym, jak zaczęła się ich miłość do kina, czy też jak wyglądała ich kariera. Mamy ostatnio dość traumatyczny dla widzów i krytyków przypadek w Polsce - "Niewidzialna wojna" Patryka Vegi, która zostawiła w oglądających trwały ślad. Ale Vega wpisał się w pewien trend, który trwa już od pewnego czasu. Twórcy, którym na co dzień nie brakuje tematów, sięgają po te najbardziej osobiste. I chociaż bardzo nie chcę stawiać Vegę obok Spielberga w jednym akapicie, to ojciec chrzestny światowego kina także zdecydował się podzielić osobistą historią, włączając w to początek swojej miłości do kina.

Powiecie: co może być ciekawego w filmie o robieniu filmów, gdy widzowie w kinie patrzą na sceny, gdzie inni widzowie siedzą w kinie i oglądają filmy zrobione przez głównego bohatera? I choć brzmi to absurdalnie, to "Fabelmanowie" wciągają w piękną przygodę już od pierwszej minuty. Wszyscy sceptycy proszeni są o wstrzymanie się od komentarzy. Pokochacie ten film tak, jak Spielberg pokochał kino, co pokazuje w historii fikcyjnych Fabelmanów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W pierwszej scenie nasz główny bohater, czyli Sam Fabelman, ma zaledwie kilka lat i zaciągany jest przez rodziców - Burta (Paul Dano) i Mitzi (Michelle Williams) - do kina na swój pierwszy seans. Tłumaczą chłopakowi, że będzie ciemno i głośno, ale że to na pewno pokocha. Wybierają się na nie byle jaki film, bo na "Największe widowisko świata" w reżyserii Cecile'a B. DeMille'a, który kompletnie wywróci życie Sammy'ego do góry nogami. Chłopak wychodzi z kina z traumą. Scena katastrofy kolejowej jest dla niego przerażająca, ale tak fascynująca, że zaczyna odtwarzać ją w domowych warunkach na zabawkach. Mitzi w tajemnicy przed mężem daje synowi kamerę i pozwala mu nakręcić plastikową katastrofę. Od tej pory chłopak nie rozstaje się z kamerą.

W "Fabelmanach" Spielberg pięknie prowadzi nas przez życie tej rodziny, a przede wszystkim Sammy'ego, który robi kolejne filmy z kolegami z drużyny skautów, w tym doskonały wojenny "The Last Gunfight". Są ciągłe przeprowadzki rodziny, która podąża za ojcem, wziętym inżynierem komputerowym, wspólne campingi, którym towarzyszy przyjaciel rodziny Bennie (Seth Rogen) i domowe występy Mitzi, która dla dzieci i rodziny porzuciła karierę artystki. Podglądamy nieco żydowskich tradycji Fabelmanów i emocjonalnych chwil między Sammym a matką. Jest o pierwszych pocałunkach w pokoju koleżanki, która jest "największą fanką" sexy Jezusa i o antysemityzmie, którego doświadczył młody Fabelman w szkole.

"Fabelmanowie"
"Fabelmanowie"© Materiały prasowe

Wiele jest w tym filmie czułości do rodziny, ale i humoru. Będziecie zaskoczeni, jak wciągająca, wzruszająca i naprawdę zabawna jest ta historia. Spielberg ma do siebie duży dystans. Niewiarygodne wręcz, że ten film budzi w oglądających takie emocje. A nie ma tu ani komicznych stworzeń (jak w "E.T"), wielkich katastrof (jak w "Wojnie światów"), biegającego po dżunglach nieustraszonego archeologa (jak w "Indiana Jonesie"), nie ma wojny (jak w "Szeregowcu Ryanie"), a tym bardziej dinozaurów ("Park Jurajski") czy rekinów ludojadów ("Szczęki"). Bez tych wszystkich, nazwijmy to, kinowych ekstrawagancji, Spielbergowi udaje się zrobić lekki, zabawny, poruszający film, który naprawdę warto obejrzeć. To piękny układ w stronę kina, jego największych bohaterów, uhonorowanie rodziny i swojej drogi w przemyśle filmowym.

Czapki z głów przed Januszem Kamińskim, który tańczy z kamerą już przy kolejnym projekcie Spielberga. Polak jest naszą dumą narodową. Kolejny raz to potwierdza, serwując piękne zdjęcia w "Fabelmanach". Nominacja do Oscara murowana. Tak samo jak dla Ricka Cartera, odpowiadającego za scenografię. Carter, Spielberg i Kamiński stworzyli aktorom niesamowitą przestrzeń do pracy, która owocuje filmem, o którym jeszcze długo będzie się mówiło.

"Fabelmanowie"
"Fabelmanowie"© Materiały prasowe

Bez wielkich spojlerów, ale od pewnego wielkiego reżysera filmowy Sam słyszy najważniejszą radę: "Jeśli horyzont jest na dole, to jest ciekawe. Jeśli horyzont jest na górze, to jest ciekawe. Jeśli horyzont jest na środku, to jest pierd...olona nuda!". Co dziś można przepisać i stwierdzić, że jeśli film jest tylko o kręceniu filmów, to będzie to równie wielka nuda. Jeśli mamy dostać podobne produkcje, to słuchajcie się Spielberga.

Polska premiera "Fabelmanów" odbyła się na 30. festiwalu EnergaCamerimage w Toruniu. Film będzie można zobaczyć w kinach 30 grudnia 2022 r.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się "The Office", krytykujemy "The Crown", rozgryzamy "The Bear", wspominamy "Barry’ego" i patrzymy przez palce na "Na zachodzie bez zmian". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie